czwartek, 28 listopada 2013

Kakaowa szarlotka


Przyznam, że do tej pory nie jadłam szarlotki w takim wydaniu i  z dużym zaciekawieniem podeszłam do zadania "szarlotka inaczej". Wnioski? Ciasto czekoladowe czy też kakaowe to super połączenie z jabłkami a przepis, który Wam dziś proponuję jest ok, choć jak dla mnie trochę mało kruchy i będę go na pewno modyfikować. Ale póki co, możecie sami spróbować, może mi podpowiecie co zmienić aby ciasto bardziej wyrosło i było mniej zbite...



Potrzebujemy (składniki na tortownicę o średnicy 21 cm):
ciasto
  • 200 g mąki pszennej
  • 4 łyżki kakao
  • 4 łyżki cukru
  • 0,5 kostki masła lub margaryny (100 g)
  • 2 żółtka
  • zimna woda

masa
  • 5-6 jabłek (najlepiej szara reneta lub lub ligol)
  • 2 łyżki cukru
  • 2 łyżki masła
  • białko

Zaczynamy od ciasta. Przesiewamy do miski mąkę i kakao, dorzucamy masło i opuszkami palców
wcieramy wszystko aż uzyskamy coś co ma przypominać zacierkę. Następnie dosypujemy cukier i mieszamy. Teraz dodajemy żółtka i zagniatamy ciasto a wodę dolewamy tylko jeśli konsystencja tego wymaga (lepiej się będzie wyrabiało). 

Ciasto dzielimy na dwie części i jedną z nich rozwałkowujemy i układamy na dnie tortownicy, którą wcześniej pokrywamy cienką warstwą tłuszczu (ja używam do tego papieru po maśle). 
Tortownicę wkładamy do lodówki na 30 min. 
Drugą część ciasta możemy już także rozwałkować ale tym razem wycinamy z niego np. wiewiórki:)
(kształt to już tylko i wyłącznie kwestia Waszej wyobraźni i upodobań). 

Czas na jabłka. Obieramy je ze skórki, usuwamy gniazda i kroimy w plastry. Połowę wrzucamy do rondla, dodajemy masło i cukier i dusimy na wolnym ogniu co jakiś czas mieszając. Kiedy jabłka są miękkie dodajemy surowe i mieszamy wszystko razem. Jabłka odstawiamy do ostudzenia. 

Teraz ciasto możemy wyciągnąć z lodówki i wkładamy je do piekarnika na ok 20 min. 
Kiedy ciasto nam się nieco podpiecze, wykładamy na nie masę jabłkową i przykrywamy ją wykrojonymi czekoladowymi wzorami z ciasta, które smarujemy białkiem (wtedy ciasto będzie bardziej złociste i chrupiące.


Tak jak wcześniej pisałam...moje ciasto jakoś bardzo chrupiące nie wyszło ale popracuję nad tym i będę modyfikować przepis a tymczasem czekam na Wasze podpowiedzi:)

Tak czy owak zajadamy się szarlotką w nietypowej wersji.


wtorek, 26 listopada 2013

Placki z kurczakiem i z pieczarkami

Kiedy jesteś mamą niemowlaka a do tego pogoda za oknem wyklucza raczej spacery, atrakcją dnia staje się to co pojawi się na stole w porze obiadowej. Dziś mój poziom adrenaliny podniósł się za sprawą wariacji na temat kurczaka.
Przepis na placki z kurczaka i pieczarek "sprzedała" mi kiedyś koleżanka z pracy. Uwielbiam tego rodzaju dania.
Proste, niedrogie a sprawiające, że obiad staje się prawdziwą przyjemnością.
Wprawdzie przepis zakładał obecność cebuli ale ja (dla koloru) dodałam pora:)

Co potrzebujemy aby przystąpić do działania?:


  • podwójna pierś z kurczaka
  • 25 dkg pieczarek
  • 1 mała cebula
  • połowa pora
  • 2 jajka
  • 2 łyżki mąki ziemniaczanej
  • sól, pieprz


Placki udało mi się przygotować na tyle szybko, że moja 10-cio miesięczna córa tylko pod koniec nakrzyczała na mnie ale tylko dlatego, że skończył się biszkopcik.


Zaczynamy od cebuli, którą koimy w kostkę a następnie wrzucamy na rozgrzany olej. Do cebuli dodajemy pieczarki pokrojone w plastry i ten oto duet trzymamy chwilę na "ogniu".
Następny pod nóż idzie por ale tym razem kroimy go w piórka, paski...jak zwał tak zwał ale na pewno nie w kostkę. Pora dodajemy do cebuli i pieczarek i jeszcze chwilę smażymy a kiedy nadmiar wody odparuje, patelnię odkładamy na bok i zabieramy się za kurczaka.
Pierś kroimy w dość drobną kostkę, którą doprawiamy (ja skorzystałam z przyprawy typu Vegeta) a następnie dodajemy do niej pieczarkową mieszankę.
Do wszystkiego wystarczy już tylko dodać jajka, mąkę, sól, pieprz...mieszamy i już możemy nakładać na rozgrzaną patelnie (wykorzystuję tą, na której wcześniej smażyłam pieczarki).
Placki gotowe! Jak dla mnie mogą być daniem same w sobie...z odrobiną keczupu;) Ale śmiało mogą stanowić część drugiego dania.


środa, 20 listopada 2013

Chleb z pestkami dyni i bazylią


Zrobiłam sobie chleb. Miał być na śniadanie...ale wyszedł za dobry;)
Zdecydowanie polecam a jeśli nie pasują Wam dynia i bazylia to mam dobre wieści..są tylko moją propozycją,  to tylko dodatki, które sami sobie możecie wybrać. 
To co tworzy podstawę to kilka składników, które musimy połączyć i dać im wyrosnąć...reszta to już robota piekarnika...



To co musimy mieć na "zaczyn":
  • 40 g świeżych drożdży 
  • 3 łyżeczki cukru
  • 0,5 szklanki ciepłej (nie gorącej) wody
  • 5-6 łyżek mąki pszennej
A teraz na resztę:
  • 500 g mąki pszennej 
  • 150 g mąki żytniej
  • 2 łyżeczki soli
  • 1 szklankę ciepłej wody
  • 2 łyżki oleju
Drożdże kruszymy do większej miski i dosypujemy do nich 3 łyżeczki cukru, pół szklanki ciepłej ale
nie gorącej wody  i mieszając dodajemy mąkę (ok. 5-6 łyżek) tak aby uzyskać konsystencję gęstej śmietany. Przykrywamy czystą ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na ok 15-20 min.
W tym czasie drożdże nam urosną i do takiego zaczynu możemy dodać pozostałe składniki...
czas więc na pozostałą część mąki pszennej  i mąką żytnią, sól, szklankę wody, olej i na razie tyle.


Wszystkie składniki łączymy (na razie możemy to robić łyżką (najlepiej drewnianą). Jeśli mamy już dość zgrabną kulkę ciasta (na razie może być bardzo lepiące), znowu odkładamy je w ciepłe miejsce do
wyrośnięcia na ok. 20-30 min (ja zostawiłam na znacznie dłużej i tylko od czasu do czasu mieszałam ciasto, które wrzuciłam do formy kiedy po prostu miałam na to czas). Kiedy ciasto nam już wyrosło, dodajemy to co lubimy najbardziej. Polecam oczywiście standard czyli ziarna słonecznika. Nie miałam ale za to znalazłam pestki z dyni i suszoną bazylię, które także doskonale nadają na tą okazję:)

Po dodaniu pestek, ziaren itp. sprawdzamy czy ciasto ma prawidłową konsystencję. Nie powinno być
zbyt lepkie ale równocześnie powinno zachować swoją lekkość. W każdym razie ja dodałam może 2-3 łyżki mąki zanim wydobyłam ciasto z miski i przełożyłam je do formy.


Kiedy piekarnik mamy nagrzany, wkładamy nasz chleb na ok godzinę.

W połowie pieczenia posmarujcie (wyrośnięty już wtedy) wierzch chleba roztrzepanym białkiem jajka (najlepiej to zrobić pędzlem spożywczym;).
Palce lizać taki świeży chleb z masełkiem...moja siostrzenica powiedziała nawet, że to "lepsze niż słodycze". Cóż mogę powiedzieć...pochlebia mi to:P



Suszone pomidory, kukurydza i kurczak w sosie z serka mascarpone






Lubię wszelkiego rodzaju makarony ale chyba największą przyjemność sprawia mi konsumowanie wstążek (tych cieńszych i tych grubszych) czyli makaronu FETTUCCINE:)
Dziś zakupiłam ten właśnie makaron, kurczaka, suszone pomidory i...zaczęły się poszukiwania i przeszukiwania w kuchni. 



Znalazłam to i owo...




A w efekcie to nam będzie dziś potrzebne:
a więc:

  • podwójna pierś z kurczaka
  • suszone pomidory (wystarczy pół słoika ale jeśli baaaardzo lubicie, możecie dać wszystkie co jednak może zbyt zdominować potrawę)
  • 1 puszka kukurydzy
  • 3 cebule dymki
  • 3 łyżki serka mascarpone
  • 3-4 łyżki śmietany 30%
  • makaron wstążki
  • sól, pieprz

Do zrobienia tego właśnie dania zainspirował mnie jakiś program telewizyjny ale to, co zrobiłam jest
wariacją proponowanego tam dania i choć nie wiem jak smakowała wersja telewizyjna, moja kompozycja zaspokoiła moje oczekiwania w 100%:)

Zaczynamy od kurczaka, którego kroimy w dość drobną kostkę, solimy, pieprzymy i zostawiamy na chwilę a w tym czasie przygotowujemy patelnię z olejem. Następnie wrzucamy na rozgrzany tłuszcz i podsmażamy (do zarumienienia). Nasze kawałki kurczaka przekładamy do osobnego naczynia najlepiej wyłożonego ręcznikiem papierowym aby pozbyć się nadmiaru tłuszczu. Patelnię po kurczaku wykorzystujemy w dalszym ciągu. W między czasie możemy już gotować wodę na makaron.

Czas na cebulkę, którą kroimy na dość duże kawałki, tak aby uzyskać kształt rombów (tak potrawa prezentuje się po prostu ładnie ale może to tylko moje zdanie;)). Cebulkę lekko szklimy a następnie dosypujemy kukurydzę i dodajemy pokrojone w paski pomidory.


Na koniec na patelnię wędruje serek mascarpone i śmietanka, pieprz, sól (do smaku).
Do sosu możemy już dodać kurczaka, zmniejszamy "ogień" i już tylko utrzymujemy ciepło naszego
dania. Jeśli makaron już mamy gotowy, wrzucamy go do sosu, mieszamy i...
sami spróbujcie:) Jak dla mnie bomba:) (nie tylko kaloryczna;)



czwartek, 14 listopada 2013

Kasztankowe muffiny


Jeśli zastanawiacie się skąd wzięłam jadalne kasztany to przestańcie:P  Tym razem nie będą nam w ogóle potrzebne. Nasze babeczki nazwę zawdzięczają jednym z moich ulubionych, polskich czekoladek, które wykorzystałam do zrobienia czekoladowej wersji muffinek i wpływają na ich smak (co jest super:)). Zanim wyszły takie jak oczekiwałam musiałam nieco przeprowadzić kilka testów ale udało się i może trafiłam też w Wasze smaki (to jednak musicie sprawdzić prywatnymi kubkami smakowymi:).

Jak to przy muffinkach bywa, przepis jest prosty i mega szybki w realizacji.
Potrzebujemy:

Składniki sypkie

  • 1 i 3/4 szklanki mąki
  • łyżeczkę sody
  • łyżeczkę proszku do pieczenia
  • 10 kasztanków

Składniki mokre

  • 0,5 kostki masła 
  • 0,5 czekolady deserowej
  • 0,5 szklanki jogurtu naturalnego
  • 2 jajka

Składniki na krem

  • 250 g serka mascarpone
  • biała czekolada (100 g)

(jeśli lubicie bardzo słodkie ciastka, możecie dodać mniej niż połowę szklanki cukru ja nie dodałam ani ziarenka bo czekolada i kasztanki wystarczająco dosładzają nasze babeczki moim zdaniem).

Piekarnik ustawiamy na 180 stopni.
Smarujemy foremki na muffiny (lub wykładamy je papilotkami).
Na razie nasze składniki dzielimy na mokre i suche. 
Mieszamy je w powyższych podgrupach wcześniej sprawiając, że masło z czekoladą przybiorą wersję płynną a nasze kasztanki kroimy na dość drobne kawałki. 
Teraz nasze mokre składniki wlewamy do suchych i po kilku machnięciach łyżką wykładamy ciasto do foremek. 
Wkładamy je do piekarnika na 25 min (to powinno wystarczyć ale warto je sprawdzić wykałaczką).
Teraz chwila na lekkie ostygnięcie i...udało się:) są pyszne, a kawałki kasztanków na które trafia się niespodziewanie sprawiają, że muffinki są po prostu wyjątkowe.
Zachęcam Was do wymyślania własnych niepowtarzalnych babeczek.
Baza dla wszystkich jest taka sama a o dodatkach decydujecie Wy:)
Ja proponuję połączenie ciemnej czekolady z białą, którą wykorzystuję do kremu dodatkowo osładzającego nasze babki i nieco dodają uroku.
Wystarczy stopić czekoladę (ja to zrobiłam w mikrofali). Serek delikatnie spulchniamy miksując na wolnych obrotach a kiedy czekolada będzie już chłodna dodajemy ją do mascarpone i kilkoma ruchami miksera łączymy składniki osiągając pyszny krem.
Jeśli szukacie inspiracji lub o prostu potrzebujecie kopa, który zmotywuje Was do realizacji swoich pomysłów, zachęcam do odwiedzenia strony

Jeśli podoba Wam się mój pomysł to proszę o głosy:



piątek, 8 listopada 2013

Carbonarra


Z Carbonarą pierwszy raz spotkałam się kiedy wraz z siostrą spędzałyśmy tydzień w Rzymie. Kuchnia, to kolejny element Włoch, który mnie absolutnie zachwyca.
Pizza, lody, kawa...były na porządku dziennym i tylko zmieniałyśmy miejsca aby posmakować z każdej strony nie tylko Rzym ale również jego aromat skrywający się w restauracjach, małych kafejkach wychodzących na ulice tego niesamowitego miasta.

Jeśli chodzi o Carbonarę natknęłyśmy się na nią wychodząc na miasto z pewnego studenckiego mieszkanka. Jej zapach zmusił nas do zagadania młodocianych "kucharzy" co tak pałaszują, że aż uszy się trzęsą (makaron nakładali sobie na talerze z jednego garnka, wystawionego na stół). Pozwolili nam spróbować i chyba szybko pożałowali, bo nie skończyło się na jednej łyżce. Kiedy uświadomili mnie jak łatwo robi się to danie byłam pewna, że będzie ono dość często gościć na moim stole...
Tak też się stało, bo nie tylko ja uwielbiam właśnie ten rodzaj spagetti. 
Przedstawiam Wam zatem wersję, którą ma swoją historię i jest smakiem prawdziwego włoskiego obiadu. 

Potrzebujemy:
  • 1 cebulę
  • 15-20 dkg szynki (może być też boczek ale ja najczęściej wykorzystuję szynkę, która zostaje np. z jakiejś większej imprezy rodzinnej;))
  • 250 ml śmietany 30%
  • 5-6 jajek
  • 10 dkg sera (najlepiej parmezanu ale często robiąc "porządki" w lodówce biorę ser, który aktualnie mam:))
  • makaron spagetti

  • jeśli chcecie aby danie było bardziej wykwintne, przyda się pół szklanki białego wina (wytrawnego lub półwytrawnego). 

Zaczynamy od wody na makaron, którą doprowadzamy do wrzenia. Kiedy woda się gotuje, my kroimy cebulę w kostkę (wrzucamy ją na rozgrzaną patelnię w odrobiną oliwy z oliwek)  a następnie szynkę (w kostkę lub w paski - to już zależy od Waszego "widzi mi się"). Cebulę i szynkę lekko podsmażamy a kiedy są rumiane dodajemy wino (jeśli mamy). Jajka mieszamy ze śmietaną. W tym czasie za pewne woda na makaron już się zagotowała więc solimy ją i wrzucamy makaron. Do cebuli z szynką wlewamy masę śmietanowo - jajeczną, zmniejszamy ogień pod patelnią aby całość nie zamieniła się w jajecznicę i cały czas mieszamy czekając na makaron. Kiedy spagetti będzie gotowe, odcedzamy, przepłukujemy zimną wodą, wrzucamy do cebuli, szynki i sosu i wszystko mieszamy cały czas uważając żeby całość nie zbytnio nam się nie ścięła. Na koniec dodajemy ser i danie gotowe. 
Jeśli macie pod pietruszkę, pokrójcie ją drobno i posypcie przed samym podaniem (już na talerzu) będzie ładniej wyglądać. 



środa, 6 listopada 2013

PORywająca surówka:)






Zgadzam się z zasadą im prościej tym smaczniej:)
Sałatka, którą dziś umieszczam na blogu na specjalne życzenie pewnej uroczej damy, jest najlepszym tego dowodem.






Potrzebujemy tylko:

  • jednego dorodnego pora (lub dwa małe) i korzystamy tylko z jaśniejszej jego części
  • dwa jabłka (najlepsze będą winne)
  • odrobina soli
  • odrobina soku z cytryny
  • łyżka śmietany (lub gęstego jogurtu)
  • 3-4 łyżki majonezu


Pora w pierwszej kolejności dokładnie płuczemy a następnie kroimy wzdłuż na pół.
Teraz nasze połówki siekamy na "piórka", które solimy a następnie ugniatając wyciskamy "goryczkę".
Nadmiar soku z pora wylewamy i możemy zabrać się za jabłka. Obieramy i prosto do miski ucieramy na grubej tarce a następnie skrapiamy je odrobiną soku z cytryny (aby nie ściemniały). Teraz już tylko dodajemy śmietanę i majonez oraz sól i pieprz do smaku. Mieszamy i surówkę mamy:)

Burak...czyli jak polubić chama.



Buraki...
Lubię je tylko w w wersji barszczu ale o tym innym razem lub w wersji sałatki, którą znam jeszcze z babcinego stołu.
Sałatka, którą Wam dziś zaproponuję idealnie pasuje do ziemniaczków z duszonym drobiem, do pieczeni ale też super pasuje do schabowego i właściwie każdego innego kawałka mięcha.
Dla mnie idealnie komponuje się z biteczkami i sosem, który powstaje w trakcie ich duszenia.



Sprawa jest prosta.

Potrzebne są:

  • 6 średniej wielkości buraki
  • sok z cytryny
  • 2-3 łyżeczki cukru
  • co najmniej 200 g śmietany (12% lub 18%).


Zaczynamy od ugotowania buraków. Tu uwaga - buraki gotują się dość długo (ok. 2-4 godzin). Najlepiej sprawdzić w trakcie gotowania, wbijając w nie widelec i jeśli są już miękkie to znaczy, że nadają się do dalszej obróbki.
Jak tylko nieco ostygną, obieramy je ze skóry co jest całkiem przyjemną czynnością bo skóra sama odchodzi. Tu jednak kolejna uwaga - buraki brudzą ręce i okolice...;)



Obrane, ścieramy na drobnych oczkach tarki.

Teraz czas odlać sok jaki się z nich wydobędzie. Dodajemy sok z cytryny (ok. 2 łyżek), cukier i śmietanę. Całość mieszamy i możemy podawać.
Nie wiem jak Wam będzie smakować ale u mnie w domu to jedna z ulubionych sałatek i podchodzi nawet francuzom, którzy jak wiadomo buraków nie uznają w kuchni;)



poniedziałek, 4 listopada 2013

Szarlota z rosą






Dopadło mnie szarlotkowe szaleństwo a to wszystko przez moją rodzinkę, która na jednym posiedzeniu wyjada ciasto do ostatniego okruszka. Potrzebne było szybkie ciasto do niedzielnej kawy więc się zrobiło...prawie samo a podobno było lepsze niż wcześniejsze, klasyczne wydanie. Do tej pory raczej odtwarzałam zasłyszane lub przeczytane przepisy. Ale do kogo należy świat? :) Raz kozie śmierć...do odważnych w końcu świat należy, nie? W końcu podobno sami decydujemy o tym na co nas stać i jak powiedział Henry Ford: “Jeśli sadzisz, ze potrafisz to masz racje. Jeśli sadzisz, ze nie potrafisz- również masz racje.”
Będziecie musieli spróbować żeby samemu ocenić a to naprawdę kwestia chwili.
Dzisiejsza propozycja jest naprawdę błyskawiczna (niestety błyskawicznie znika z talerza;)).










Potrzebna nam będzie:


  • kostka margaryny
  • szklanka cukru
  • 4 jajka (żółtka oddzielone od białek)
  • szklanka mąki 
  • łyżeczka proszku do pieczenia
  • 4-5 jabłek pokrojone w ćwiartki (najlepsza Szara Reneta)
  • łyżka cynamonu





Piekarnik ustawiamy na 180 stopni.
Margarynę wrzucamy do naczynia, dosypujemy 3/4 szklanki cukru (pozostałą część zostawiamy do białek).
Miksujemy składniki i w trakcie dodajemy po jednym żółtku a kiedy uzyskamy jednolitą masę dodajemy mąkę z proszkiem do pieczenia. Ciasto wykładamy na blachę (najlepiej będzie to zrobić łyżką bo ciasto jest dość lepkie).
Na ciasto układamy dość grubo pokrojone ćwiartki jabłek, które posypujemy odrobiną cukru (tylko po wierzchu, ok. 2-3 łyżki) możemy posypać odrobiną cynamonu (choćby dla koloru i zapachu).
Ciasto wkładamy do piekarnika na ok 20 min (tak aby jabłka nam się nieco zapiekły) a w tym czasie ubijamy białka, do których stopniowo dodajemy
pozostały cukier (na tym etapie próbuję czy piania jest odpowiednio słodka i ewentualnie doprawiam wg smaku).
Kiedy jabłka będą już lekko rumiane, kładziemy na nie ubitą pianę z białek i znowu wkładamy do piekarnika na kolejne 20 min.
Czekamy aż piana zrobi się złocista.
Po paru chwilach od wyciągnięcia z piekarnika pojawią się cudne kropelki, które dodają uroku naszemu wypiekowi.

Prawda, że proste?




piątek, 1 listopada 2013

Ziemniak inaczej




Jeszcze parę lat temu nie wyobrażałam sobie obiadu bez ziemniaków. I chyba mi się przejadły a może to lenistwo? Od jakiegoś czasu króluje makaron i ryż ale...
Ostatnio wynalazłam taki oto wynalazek ziemniaczany, który spokojnie może być traktowany jako danie samo w sobie (kaloryczność o mocna strona tej potrawy).





Musimy mieć bardzo niewiele:

  • 2 kg ziemniaków
  • 500 ml mleka
  • 500 ml śmietany 30% (jeśli to Wam się wydaje zbyt wiele, to zredukujcie o połowę)
  • 1 duża cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • łyżka soli
  • 1 łyżka masła


Piekarnik ustawiamy na 240 stopni.


Ziemniaki obieramy i kroimy w plastry (o grubość ok. 1 cm). Wrzucamy je do dość dużego garnka i
zalewamy mlekiem, śmietaną. Dorzucamy do tego pokrojoną (może być dość grubo) cebulę, drobno rozdrobniony czosnek i sól. Całość gotujemy aż ziemniaki będą lekko miękkie (ok. 20- 30 min).
Tak przygotowane ziemniaki mogą teraz czekać na gości lub zostać od razu włożone do piekarnika jeśli wszyscy są na miejscu.




Zanim włożymy ziemniaki do piekarnika przekładamy je do żaroodpornego naczynia, które
wcześniej smarujemy odrobiną masła. Kiedy naczynie wypełnione jest naszymi ziemniakami w mlecznym sosie, resztę masła dajemy na wierzch zapiekanki i wkładamy do gorącego piekarnika na ok. 15-20 min (aż góra się zarumieni).
Już sam zapach powala...





Jak już wspominałam ziemniaki można potraktować jako danie piątkowe. Pyszne, tanie i szybkie w przygotowaniu. Polecam:)

Szarlotka clasic:)



Te smaki to moje dzieciństwo. Moja babcia w sobotnie wieczory, potem mama i rozchodzący się po całym domu zapach jabłek zapiekanych z cynamonem...
Teraz dbając o tradycję, szarlotkę serwuję swoim dzieciom robiąc przyjemność nie tylko najmłodszym ale starszym i najstarszym. Co Wam będę mówić... No dobra jest bardzo i już. Do herbaty, do kawy, z bitą śmietaną lub z lodami (a najlepiej z jednym i z drugim) ale najlepsza jest jeszcze ciepła ukradkiem odkrojona i jedzona prosto z ręki;) (wiem bo przed chwilą udała mi się taka mała granda:P). Tym razem zrobiłam ją z dedykacją dla pewnej mamy karmiącej, której osobiście dostarczę kawałek (o ile choć "myszy" nie zjedzą przez noc;)).


Zrobienie tego ciasta zajmie nam ok. pół godziny.
Potrzebujemy:
  • 800 g mąki
  • 1,5 kostki margaryny Kasia
  • 1,5 szklanki cukru (szklanka do ciasta a połowa do jabłek)
  • 2 jajka
  • 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 2 kg jabłek (najlepsza będzie Szara Reneta)
  • cynamon 
  • pół cytryny
  • bułka tarta (2-3 łyżki)
Piekarnik nastawiamy na 180 stopni.
Zaczynamy od jabłek. Najpierw obieramy a następnie trzemy na grubej tarce, skrapiamy sokiem z cytryny, dodajemy pół szklanki cukru, łyżkę cynamonu i 2-3 łyżki bułki tartek (pochłonie ona nadmiar soku). Tym sposobem "nadzienie" mamy gotowe. Pora na ciasto. 
Wysypujemy przygotowaną mąkę, do niej dodajemy margarynę, jajka i cukier oraz proszek do pieczenia. Wszystko ugniatamy aż do uzyskania ciasta o konsystencji plasteliny. 
Dzielimy je na dwie części. Pierwszą musimy rozwałkować. Blachę smarujemy papierkiem, który został nam po margarynie i na tak przygotowaną wykładamy ciasto.


Teraz blacha z ciastem wędruje do piekarnika na ok 15-20 min (ma się lekko zarumienić). 
Na lekko podpieczone ciasto wykładamy jabłka a na nie układamy drugą rozwałkowaną część ciasta. 






Górę sypiemy cukrem zmieszanym z cynamonem (mniej więcej dwie łyżki cukru z łyżeczką
cynamonu) i całość wkładamy do piekarnika na ok. pół godziny. 
Kiedy ciasto będzie już rumiane a zapach powie "bierz mnie" wyciągamy ciasto i czekamy co najmniej jedną chwilę dając czas na minimalne ostygnięcie...no chociaż te 10 min.
Wiem, że to trudne ale tyle wytrzymacie...może;P 








Najlepsze!

Najsmaczniejszy - ranking stron kulinarnych

kolejne wyzwania

Zapraszam na durszlak

Durszlak.pl

A Wy kochacie gotowanie czy tylko lubicie?:)

Lista Blogów Kulinarnych

Zaglądajcie też na Mikser kulinarny

Mikser Kulinarny - przepisy kulinarne i wyszukiwarka przepisów