wtorek, 8 listopada 2016

Chlebek bez mąki, bez drożdży, bez konserwantów...samo zdrowie

Chleb. Bez kromki chleba, nie ma u mnie śniadania. Jestem odporna na wszelkie mody i długo bezglutenowe dania zostawiałam dla innych bo "nie ulegam modzie, jestem ponad to". I tak trzymałam się do wizyty mojej serdeczniej przyjaciółki. Otóż wpadła do mnie na parę dni, a ponieważ unika glutenu, podjęłam wyzwanie i z ciekawością podjęłam kilka bezglutenowych przepisów. No i wpadłam. Ten chleb poleciła mi inna przyjazna dusza i chyba jest moim ulubionym, bezglutenowy chlebem. Podstawą jest kasza gryczana niepalona (biała). Można ją kupić w większości większych sklepów spożywczych. Podstawowy przepis opiera się wyłącznie na kaszy, ja nie byłabym sobą, gdybym nie namieszała nieco...


Składniki: 
400 g kaszy gryczanej niepalonej
woda (ok 500-700 ml)
2 łyżeczki soli
pół szklanki siemienia lnianego
opcjonalnie babka jajowata lub ostropest

i już. 
Robota jest jeszcze łatwiejsza. Jedyny szkopuł to długi czas "dojrzewania" kaszy. Chleb robi się dwa dni ale naprawdę robi się sam. 
Wieczorem zalewamy kaszę wodą pozostawiając ok. 2 cm zapasu (kasza będzie pęczniała więc potrzebuje wody nieco więcej). Zostawiamy w
naczyniu przykrytym ściereczką. Rano kaszę mieszamy i uzupełniamy wodę, jeśli została "wypita". Zostawiamy wszystko znowu pod ściereczką aż do wieczora. Następnie dopawiamy solą, dodajemy siemie lniane . Wszystko blendujemy a na koniec dodajemy np. ostropest. Taką masę przekładamy do foremki wyłożonej papierem do pieczenia.
Odstawiamy do piekarnika i znowu pozwalamy pęcznieć. Rano włączamy piekarnik na 200 stopni i pieczemy ok. 60 min. Chleb warto wyciągnąć w foremki 10 min przed końcem i włożyć do piekarnika już w samym papierze. Wtedy otrzymamy chrupiącą skórkę nie tylko na górze. 

Po wyciągnięciu chleb stygnie i szybko zostaje zjedzony. 




sobota, 23 kwietnia 2016

Zupa TOMATO i tamto też ma:)


Życie rodzica wymaga. Miałam napisać, że kreatywności ale od razu pojawiła się cała litania innych kompetencji. Można oczywiście iść na skróty i samemu wymagać. Ucz się! Myj ręce przed jedzeniem! Jeeeedz!!!
To jednak zazwyczaj związane jest z dość nieprzyjemnymi skutkami ubocznymi jak tupanie nogami, krzyk, pisk, a w przypadku jedzenia wydłużenie procesu konsumpcji w skrajnych przypadkach połączone z płaczem, zaciskaniem jamy ustnej i pluciem. Nie mam zamiaru się wymądrzać, pouczać czy prawić morały...a nie, nie...sama jestem rodzicem, któremy daleko do ideału ale kombinuję i czasem coś wychodzi a wtedy chcę dzielić się z innymi dobrą nowiną!!!!

Wspomniałam o jedzeniu. Otóż moja córka ostatnio pobija rekordy. Potrafi jeść sama ale zwykle zajmuje jej to nawet godzinę...czasem dwie. Jedzenie zupy w takim tempie nieco frustruje...co ja mówię. Jedzenie czegokolwiek w takim tempie to mocna przesada. Zwykle wymiękam i karmię moje dziecko przwiąć kolejny raz te same morały i pytając: Why!!! Dlaczego szybko Ci idzie jedynie z zupą pomidorową?
Pomidorowa to ulubiona zupa chyba wszystkich dzieciaków. Fakt i nic odkrywczego.Ostatnio jednak poczyniłam pewien eksperyment. Otóż pod osłoną pomidorowej przemyciłam kilka innych wartościowych warzyw i...? Pełen sukces!!! Por, seler naciowy, marchewka, ziemniaki...wszystko ładnie i szybko zjedzone. Aż miło. Zatem dzielę się.

Do naszej podstępnej zupy będą potrzebne:


  • 2-3 łyżki oliwy z oliwek
  • 1-2 łyżki masła
  • 1,5 l buliony warzywnego lub mięsnego
  • 1 por pocięty w plasterki
  • 3 łydygi selera naciowego pokrojone na małe kawałki
  • 3 ziemniaki pokrojone w kostkę
  • 1 ząbek czosnku pokrojony w kostkę
  • 3-4 suszone pomidory (w oleju)
  • 0,5 szklanki śmietany 12% (do zup) może być kremówka, która jednak podnosi kaloryczność dania a po co;)
  • 1 łyżeczka tymianku
  • puszkę pomidorów Łowicz
  • przecież pomidorowy Łowicz
  • kilka gałązek świeżej bazylii do dekoracji


Zakładam, że bulion mamy gotowy a jeśli nawet nie, to wiadomo jak go zrobić. Ja gotuję jakieś mięsko z kostką, dodaje włoszczyznę, przyprawy i mam bulionik czyli rosół.
Smak tej zupy kryje się w mieszance tych kilku powyższych warzyw podrumienionych lekko na maśle. i oliwie.

Patelnie rozgrzewamy i mieszamy na niej oliwę i masło. Następnie dodajemy czosnek i lekko rumienimy i dodajemy pora pokrojonego wcześniej w plastry oraz selera, którego też kroimy na mniejsze kawałki. Obierazmy ziemniaki i pokrojone w kostkę dorzucamy do reszty. Wszystko podsmażamy chwilę, mieszając aby warzywa się nie przypaliły a jedynie zarumieniły zyskująć w tej sposób oczekiwany smak. Na koniec dodajemy suszone pomidory, tymianek i mieszamy a pochwili dokładamy pomidory z puszki i przecier pomidorowy Łowicz. Warzywa dusimy w pomidorach a kiedy uznamy, że jest im zbyt sucho dodajemy bulion.
Najpierw po chochelce a potem całość. Wszystko gotujemy razem aż wszystkie warzywa staną sie miękkie. Na koniec blendujemy na mus (bo takiej konsystencji będzie nasza zupa), dodajemy odrobinę śmietany i bazylię do dekoracji.

I mamy pomidorową inaczej:)




Mały dowód na to, że to idealne danie dla dzieci:)



Pomidorowa? Inaczej! Tak się teraz robi samo najlepsze!

sobota, 16 kwietnia 2016

Król serników - z białą czekoladą i w koronie:)

A miałam nie robić ciasta. Jeszcze wczoraj mówiłam sobie i innym: "Nie robię! Lodówka mi padła to nie robię" A tu proszę! Co może z człowieka zrobić konkurs. Już myślałam, że do piątku termin a tu masz. Do soboty można nadsyłać przepisy!!! Okazało się, że lodówka nie potrzebna, że czasu trochę znajdę a mąż jak usłyszał, że jednak coś szykuję wspomniał coś o serniku i zwiał do ogrodu...(nic to, że jedno dziecko ryczy, drugie łazi pod nogami i cały czas coś chce a trzecie zdobywa właśnie kolejną galaktykę czy coś takiego - ale to tak na marginesie).
Sernik. Super, tylko właśnie sera nie mam w domu. Świetny pretekst aby ruszyć na spacer z trzecim i drugim a przy okazji skontrolować co pierwsze robi z kolegam na pobliskim boisku (czy ktoś jeszcze ma wątpliwości, że matki są wielozadaniowe???).
W międzyczasie obmyślałam jaki ten sernik zrobię, bo musi być inny, zupełnie wyjątkowy. Nie to, że konkurs ale tak po prostu:) Taki nastrój mam i z niego wypływa właśnie taka chęć. No i niech będzie, że robię to dla rodziny w szerokim rozumieniu, Tak, że mamo jedna, druga mamo, tato, siostry, szwagrowie ciocie, wujkowie, kuzynowie..o kimś zapomniałam?.Jutro, po sumie tradycyjnie kawa u nas:)
Dlaczego? Bo jest puszysty, delikatny, wilgotny a na dodatek skrywa się pod słodkim kocykiem z bezy.
Dobra, dość tych opowieści, bo nie skończę.
Potrzebujemy.
Na spód:

  • 0,5 kostki masła (najlepiej schłodzonego)
  • 1 szklankę mąki pszennej
  • 0,5szklanki cukru
  • 1 jajko
  • 1 łyżeczkę proszku do pieczenia (delecta będzie najlepsza)
  • 2-3 łyżki kakao
Na sernik:
  • 1 kg sera mielonego (może być z wiaderka)
  • 1 szklanka cukru
  • 4 żółtka (białka wykorzystamy do bezy)
  • 2 budynie z białą czekoladą Delecty 
  • 1 szklanka mleka
  • 0,5 szklanki oleju
Beza
  • 4 białka
  • 8 łyżek cukru

Piekarnik ustawiamy najpierw na 180 stopni, potem stopniowo zmnięjszamy ale wszystko po kolei.

Najpierw spód czyli ciasto kruche. Wszystkie składniki wykładamy na stolnicę i zagniatamy aż do uzyskania jednolitego ciasta. Jeśli będzie zbyt klejące, dodajemy mąkę.
Wykładamy ciastem dno tortownicy lub brytfanki i wkładamy do piekarnika na ok.20 min.
Kiedy kruche nam się robi, my przystępujemy do masy serowej. Ser i cukier miksujemy i stopniowo dodajemy żółtka (po jednym). Następnie dodajemy budynie i zanim dodamy mleko, zmiejszamy obroty bo teraz zrobi się wybuchowo. Jak już dodamy mleko, to dodajmy też olej i to wszystko.
Spód nam się zrobił? No to dajemy masę serową na nasze kruche ciasto i wszystko znowu do
piekarnika na 40 min.
To czas dla nas bo beza robi się błyskawicznie.
Białka musimy jedynie ubić a następnie dodać do nich cukier. Taką sztywną pianę wykładamy niedbale (jak tak lubię najbardziej) na sernik i wkładamy wszystko znów do ciepełka. Zmniejszamy moc do 150 stopni i trzymamy tak 60 min. Piekarnik wyłączamy ale sernik zostaje aby pozostał wysoki i aby beza się suszyła - dzięki temu będzie krucha:).

Do tego wszystkiego proponuję dodać kwaskowaty mus z malin:)

Piecz... ot tak... prosto z serca!

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Słodkie pierożki ..żeby rosły jak na dorżdżach

Dzieci. Rosną jak na drożdżach. Jeszcze przed chwilą trzymałam mojego najstarszego w malutkiego, rożku, a tu bach! Metr pięćdziesiąt w butach, rozmiar buta 35, dyskutuje i niejednkrotnie ma rację. No szok, że ja cały czas mam te 25...no góra 30 lat a moim dzieciom licznik bije jakoś szybciej;P
To na pewno żarcie...tak. Przecież tak im dogadzam, że to na pewno to. Na przykład ostatnio, wyczarowałam im niemal błyskawicznie drożdzowe pierożki na słodko...
Przepis powstał na bazie nieco bardziej wytrawnej wersji (o niej innym razem) a zainspirowała mnie moja własna mama, która nota bene też od pewnego czasu ma najwyżej 40 lat...(niby nic się nie zgadza, bo przecież nie mogła mnie urodzić mając lat 10 a jednak;)).
No ale wróćmy do przepisu. Jest prosty, szybki i po prostu obłędny w czasie konsumpcji.

Aby zrobić taką przyjemność dzieciakom, wystarczy posiadać:


  • 40 g drożdży
  • szklankę śmietany 12% (może być 18 ale po co zwiększać kaloryczność)
  • 0,5 kg mąki pszennej (plus do podsypania)
  • 1 kostkę masła
  • 3 jajka
  • 0,5 szklanki cukru
  • 2 opakowania cukru wanilinowego Delecty
  • marmoladę na nadzienie (może być serek, lub coś co po prostu lubią Wasze dzieci)

Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni.
Drożdże zasypujemy łyżeczką cukru, dodajemy śmietanę i mieszamy aż składniki sie połączą. odstawiamy aby lekko podrosły a w tym czasie zajmujemy się resztą.

Mąkę wysypujemy na stolnicę i dodajemy masło, (wcześniej drobno je kroimy aby nam sie łatwiej zagniatało), cukry i żółtka (białka zostawiamy na koniec). Właściwie od razu można dodać drożdże ze śmietaną i wszystko razem łączymy, zagniatając aż do uzyskania pulchnego, gładkiego ciasta. 
I to mogłabym właściewie powiedzieć "Voilà", ponieważ właściwie sprawa zakończona...no dobra, trzeba jeszcze rozwałkować ciasto i ponadziewać. Ja wymyśliłam sobie, że zrobię pierożki ale tak naprawdę możecie zrobić sobie bułeczki ze słodką wkładką albo słodkie sakiewki...a może jeszcze coś
innego wymyślicie? Drożdzówki układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, wierzch smarujemy białkami i lekko posypujemy cukrem aby sie zrobiła ładna skórka. Wstawiamy do piekarnika na ok 30-40 min. Sprawdzamy czy są wystarczająco rumiane. Zjadamy chwilę po wyciągnięciu a następnego dnia możemy je podgrzać w mikrofali i są jak świeżoupieczone. 

Dzieciom ciasto smakowało...ba! Babci, czyli mojej mamie smakowało...nawet dziadek, który za drożdżówkami nie przepada, porwał kilka na zapas.
Sprawa więc wygląda tak, że robiłam je dla dzieci a jedli z ogromnym smakiem wszyscy. 





Piecz... ot tak... prosto z serca!

sobota, 9 kwietnia 2016

Ciasto 500+... tylko dla dorosłych

Co tydzień mówię sobie. Nie! Tym razem nie piekę. Wiosna idzie, nie ma co sie objadać słodkościami. No ale to jest silniejsze ode mnie. Zwłąszcza, że ten smak chodzi za mną od jakiegoś czasu..kawa i czekolada w jednym.
No sami rozumiecie. Musiałam!
Ale przecież nie zrobiłam tego dla siebie:) Ja sobie podjadłam co najwyżej w trakcie pieczenia:) To ciasto zrobiłam z myślą i dla tych, którzy potrzebują wyjątkowo mocnej dawki energii. Jest kaloryczny ale po jednym kawałku ma się ochotę przenosić góry. Jest idealny do kawki, po nieprzespanej nocy...przykładowo:) Mój szwagier testował i potwierdzi jeśli będzie trzeba:)
Taki kawałek ciasta 500+ powinien zostać podany koło południa, najlepiej w trakcie drzemki pociech, kiedy mamy odrobinę spokoju i możemy się nagrodzić a jednocześnie dodać sobie sił na kolejne godziny pracy. Zatem drogie mamy, tatusiowie...sami zaserwujmy sobie 500+ :)


To nic trudnego. Wystarczy przygotować składniki.

Na podkład:
  • 1 szklanka mąki pszennej
  • 6 jajek
  • 3/4 szklanki cukru
  • 5 łyżek kakao
  • 0,5 łyżeczki proszku do pieczenia (koniecznie delecta)
  • papier do pieczenia
  • tortownica o średnicy 23 cm
Na krem
  • 1 budyń waniliowy (najlepiej Delecta)
  • 0,5 l mleka
  • 2 łyżki cukru 
  • 1 jajko
  • 1-2 łyżki kawy rozpuszczalnej
  • 3-4 łyżki cukru pudru
  • 1 kostka masła
  • 1 kieliszek spiyutusu (ewentualnie wódki)
Polewa:
  • 1 tabliczka gorzkiej czekolady
  • 1 łyżka masła
  • 3-4 łyżki mleka
Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni.
Zaczynamy jak zwykle od początku,  czyli w tym wypadku od podkładu. Ja zawsze rozkładam sobie pracę na dwa dni dzięki temu nawet nie czuję, że ciasto robię. Ale zrobicie zgodnie ze swoim upodobaniem i możliwościaciami czasowo-logistycznymi.
Mąkę należy przesiać do miski i wymieszać z kakao i proszkiem do pieczenia. Jajka ubijamy z cukrem na puszystą masę, dodając pod koniec mieszankę mączno-kakaową. Wszystko mieszamy delikatnie aby nie stracić lekkości uzyskanej w trakcie ubijania jajek. Czyli najlepiej łyżką bądź rózgą.
Wypełniamy nim tortownicę, którą wcześniej wykładamy papierem do pieczenia.
Pieczemy ok 30-40 min. Po wyciągnięciu ciasto musi dobrze wystygnąć (dlatego robię je wieczorem a rano jest idealne do dalszych działań.

Kiedy ciasto mamy w piekarniku możemy rozpocząć także pracę nad kremem, który będzie się składał z masła i z budyniu i ten drugi też musi być wystudzony. Zatem robimy tak jak na opakowaniu z małym moim ale:) Zanim budyniową mieszankę z cukrem, wlejemy do gotującego się mleka dodajemy do niej całe jajko i 2 łyżki kawy rozpuszczalnej - dobrze mieszamy i teraz możemy wlać wszystko do gorącego mleka cały czas mieszając i gotując na wolnym ogniu. Kiedy otrzymamy gęstą masę budyniową, odstawiamy i studzimy.
Ostatnia faza przygotowań. Masło ucieramy z cukrem i powoli dodajemy nasz kawowo-waniliowy budyń Delecta:) Już sam w sobie jest pyszny a w połączeniu z masłem i odrobiną alkoholu...sami spróbujecie i nie oderwiecie się od tej masy;).
Cóż, jesli coś Wam z tego zostanie, wystarczy przekroić biszkoptowy podkład i przełożyć go, dzieląc krem na dwie części:) Na koniec dekoracyjnie możemy dodać polewę czekoladową, która doskonale łączy się z kawową goryczką.
UWAGA!!! To ciasto uzależnia;P






Piecz... ot tak... prosto z serca!

środa, 16 marca 2016

NIE-zwykła pomidorowa - jak przemycić marchewkę, pietruszkę i paprykę do dziecięcego menu?:)


Kolejny dzień świstakowej...i już od rana kołaczące pytanie: "co na obiad"? Niestety wybór jest dosyć ograniczony, bo nie mam zamiaru robić obiadu razy dwa a moje dzieci, bez marudzenia zajadają rosół, pomidorową i ostatecznie brokułową (jeśli są pyszne grzanki). Nie wiem czy to zbliżająca się wiosna czy co ale coś we mnie pękło. OOOOO nie. Dziś zjedzą inaczej czy im się to podoba...albo inaczej i niech im się to spodoba. Próbujemy.


Kiedyś ktoś mi zachwalał krem paprykowy, więc bazą stały sie dziś dwie bardzo okazałe czerwone papryki. W połączeniu z pomidorami i bulionem stały się doskonałą zupą:) Ha ha!

Do tego wszystkiego, wszystko robi się prawie samo.
Ale najpierw składniki.

  • Bulion (ja gotuję dwa kurze podudzia, dadaję pora, kawałek selera, dwie pietruszki, 2 cebule, 2-3 marchewki i przyprawy - wszystko gotuję ok. 2-3 godziny minimum). 
  • 2 duże czerwone papryki
  • 2-3 ząbki czosnku
  • 1,5-2 kg świerzych pomodorów
  • sól, pieprz 
  • odrobina mielonej, ostrej papryki
  • 2-3 łyżki śmietany 18% do zup i sosów
Zakładamy, że bulion sobie pyrka a nam pozostaje dodać składniki, które odmienią smak i pozwolą ukryć marchewkę i inne warzywa. 
Pomidory i paprykę myjemy. Paprykę oczyszczamy z gniazd i pestek, przekrojone na pół układamy grzbietem do góry na papierze do pieczenia (i oczywiście na blasze). Pomidory kroimy na ćwiartki i umieszczamy w żaroodpornym naczyniu razem z ząbkami czosnku (nie obieramy ich ze skórki, żeby nie wyschły). 
Wszystko wkładamy do piekarnika ustawionego na 200 stopni z termoobiegiem (papryki na górze) na ok. 30-40 min. Papryka nam sie zwęgli a ale tak ma być. Czarną skórkę z łatwością ściągniemy po ostudzeniu i zostanie miękki, aromatyczny miąższ. 
Z buliony wyciągamy mięso, zielone warzywa i pozstawiamy jedynie marchewki, pietruszkę, selera a dodajemy oczyszczone papryki, pieczone pomidory i wyciśnięte ze skórki ząbki czosnku. 
Wszystko teraz blendujemy aż uzyskamy jednolity krem. 
Pozostaje jedynie doprawić naszą zupę i dodać na koniec śmietankę. 
Zupę jemy z makaronem lub grzankami (ja wolę tę pierwszą opcję). 

Dzieci??? Zachwycone!:)



wtorek, 15 marca 2016

Tort Coello - czekoladowo, czekoladowy z śmietankową wkładką

Z wiosną idzie nowe. Nowe pomysły, nowe smaki, nowe dzieci...Takie nastroje pobudzają do działania i szukania nowych inspiracji.
Poszukiwania nie zawsze kończą sie sukcesem ale tym razem mogę śmiało powiedzieć, że oto jest sukces:) Pewnie dlatego, że tort robiony był z sercem...nie mylić z serem:)

Niniejszy wypiek dedykuję mojej siostrze, gratulując męża i nowego nazwiska:)
Tort zdecydowanie RICO!


Czego potrzebujemy aby zrobić te pyszności?

Na podkład:

  • 5 czubatych łyżek mąki pszennej
  • 1 łyżka mąki ziemniaczanej
  • 6 jajek
  • 1 szklanka cukru
  • 1 opakowanie cukru wanilinowego
  • 2 łyżki kako
  • 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
  • szczupta soli


Na krem śmietankowy:

  • 500 ml schłodzonej śmietanki 30%
  • 4 łyżki cukru pudru
  • 1 łyżka soku z cytryny
  • 4 łyżeczki żelatyny
Na krem czekoladowy:
  • 25 dag masła
  • 10 dag gorzkiej czekolady (tabliczka)
  • 3 jajka
  • 3 łyżki cukru
  • 2 łyżki kakao

Polewa:

  • 1,5 tabliczki czekolady gorzkiej
  • 1 łyżka masła
  • 2-3 łyżki mleka

średnica tortownicy: 26 cm

Podkład najlepiej zrobić sobie dzień wcześniej. Tak dla spokoju.
Mąkę, kakao i proszek mieszamy w jednym pojemniku. Białka ubijamy na sztywny pod koniec dodajemy sól. Teraz do sztywnej piany dodajemy cukry, po chwili mieszania wrzucamy żółtka i dalej miksujemy (na wolnych obrotach). Wszystko mieszamy z mieszanką kakaowo mączną mieszanką a następnie wylewamy na wcześniej przygotowaną tortownicę (najlepiej wyłożoną papierem do pieczenia). Wkładamy do piekarnika (180 stopni) na 35-40 min.
Podkład musi dobrze wystygnąć zanim go przełożymy kremem.

Czas na nadzienie:)
Krem czekoladowy (mój ulubiony). Jajka z cukrem ubijamy trzepaczką na parze. Do ciepłego kremu jajecznego dodajemy kakao i czekoladę - dobrze mieszamy i odstawiamy do ostygnięcia. Masło ucieramy na puch o dodajemy wystudzoną masę czekoladową, cały czas ucierając. Jeden krem gotowy!
Teraz żelatynę rozpuszczamy w 1/3 szklanki gorącego mleka. Śmietankę ubijamy na sztywno, pod koniec dodając cukier puder i sok z cytryny. Wystudzoną żelatynę (ale cały czas płynną) dodajemy do ubitej śmietany i tyle. Czas na przekładanie.
Najpier jednak musimy przekroić nasz podkład na 3 krążki. Pierwszy smarujemy połową kremu czekoladowego a następnie wykładamy krem śmietankowy. Przykrywamy drugim krążkiem na który znowu układamy krem czekoladowy i prrzykrywamy ostatnią wartswą biszkopta. Wszystko polewamy czekoladą rozpuszczoną z masłem i śmietanką (wszystko lekko wystudzone). Dekorujemy i wkładamy do lodówki na kilka godzin.







sobota, 5 marca 2016

Gotowe na wszystko!

Tak, wiem. Ostatnio niewiele u mnie wpisów ale to się zmieni. Póki co usprawiedliwiam się działaniem w nieco innym obszarze. Nowy projekt ma szanse na realizację ale potrzebuję trochę więcej głosów aby dostać się do kolejnego etapu. W wolnejj chwili zapraszam na stronę, gdzie można zagłosować na projekt pozornie tyko skierowany do kobiet;P



"Gotowe na wszystko" -to projekt skierowany do kobiet, które po urlopie macierzyńskim lub dłuższej przerwie (nawet kilkuletniej), starają się wrócić na rynek pracy. Sama jestem mamą i wiem jak trudny to temat. Już samo napisanie CV niejednokrotnie stanowi problem. Projekt to cykl warsztatów, które będą dużym wsparciem, bazą wiedzy na temat tego jak szukać pracy, gdzie warto wysyłać CV i jak je napisać aby zwróciło uwagę. Celem jest nie tylko aktywizacja i motywacja ale także konkretna wiedza, która może stać się podstawą do rozpoczęcia własnej działalności (lub po prostu podniesie kwalifikacje uczestniczek). Projekt będzie także wspierał kobiety, które chcą macierzyństwo połączyć z pracą w domu i w tym celu pojawią się szkolenia z projektowania stron, prowadzenia bloga itp. Celem warsztatów jest integracja lokalnych mam (młodszych i starszych), które w trakcie projektu staną przed zadaniem stworzenia nowoczesnej formy "Koła Gospodyń Wiejskich", które sprawy biorą w swoje ręce i po prostu...działają. 
Aby zrealizować ten cel potrzebujemy fundyszy na wynajęcie sali w Młynie Zabierzów, opłacenie wykładowców i na koordynację oraz promocję cyklu szkoleń. 
Reszta w naaszych rękach:)


http://spolecznik20.pl/spoldzielnia-pomyslow/721




wtorek, 23 lutego 2016

Dzieciuchowa relacja:)



Co można robić w Młynie? Mąkę.
A co można robić w Młynie Zabierzów? A no prawie wszystko oprócz mąki. Ja dla przykładu ostatnio spotkałam się tam z super dziewczynami (może wolałyby określenie kobietami, mamami). Spotkałyśmy się nie bez powodu. Każda przytargała conajmniej jedno pudło lub walizkę wypełnioną po brzegi bluzeczkami, spodenkami, sukieneczkami, bucikami, płaszczykami, które zostały wypakowane, wyoglądane i w końcu wymienione:) 


Sama zaopatrzyłam się w całkiem spory zestaw i to wszystko przy miłej, inspirującej rozmowie z przy pysznej kawie! Bez męczącego łażenia po galeriach. Pytałyście o kolejną wymiankę? Już teraz obiecuję, że będzie kolejna, tym razem letnia dziecięca wymianka i myślę, że maj to dobry moment na sprawdzenie letniej garderoby. 

Jeszcze raz dziękuję Wam za obecność. 
Następnym razem zabieramy ze sobą więcej dzieci!!! Dla tych, którzy nie dotarli ważna informacja. W Młynie jest rewelacyjna, przetestowana huśtawka!:)



Najlepsze!

Najsmaczniejszy - ranking stron kulinarnych

kolejne wyzwania

Zapraszam na durszlak

Durszlak.pl

A Wy kochacie gotowanie czy tylko lubicie?:)

Lista Blogów Kulinarnych

Zaglądajcie też na Mikser kulinarny

Mikser Kulinarny - przepisy kulinarne i wyszukiwarka przepisów