poniedziałek, 29 grudnia 2014

Sernik z bananami i toffi:)

Dziś moi drodzy przepis z rodzaju "kuszące ale wolę tradycyjnie". Sernik ten siedział mi w głowie od jakiegoś czasu ale zazwyczaj szkoda mi było sera i po prostu wolałam sprawdzać przepisy, których składniki pozawalały mieć conajmniej 80% pewności, że to musi być dobre. Tym razem zaszalałam nieco (czyżby kryzys wieku średniego?:P). A ponieważ wymagane banany były obecne, pozostało zaopatrzyć sie w ser, ciasteczka na podkład i ciasto zrobiło się prawie samo:)
Nie miałam zbyt wielkich oczekiwań, tymbardziej cieszyły pochlebstwa pod adresem bananowego sernika. Inspirowałam się pomysłem znalezionym w jednej z książek Nigelli Lawson ale tak prawdę mowiąc, przepis w dużym stopniu zmieniłam bez szkody dla efektu końcowego.
To tak tytułem wstępu, który jakiś zawsze musi być a teraz konkrety.

Składniki na tortownicę o średnicy 20 cm. 


  • 1 opakowanie kakaowych herbatników (np. Łakotki)
  • 0,5 kostki masła
  • 4 banany
  • sok z połowy cytryny
  • 0,5 kg mielonego sera (w wiaderku)
  • 250 g serka mascarpone
  • 6 jajek
  • 150 g cukru (szklanka)
  • 1 łyżka mąki ziemniaczanej
  • 1 łyżka mąki pszennej
  • 1 budyń waniliowy

No to od początku. Podkład najlepiej zrobić wcześniej i schłodzić go w lodówce. Tu sprawa jest po prostu banalna i spokojnie, zadanie można powierzyć jakimś małym, pomocnym rączkom.
Wystarczy pokruszyć ciasteczka na "piasek" (wykorzystuję do tego zwykły wałek). Następnie nasze
okruszki łączymy z masłem, zagniatając jak ciasto aż do usyskania kulki - przypomina to robienie ziemniaczków w ramach ZPT - kto miał taki przedmiot, będzie pamiętał;)). W każdym razie kiedy już uzyskamy takie ciasteczkowe ciasto, możemy a nawet muszimy je wyłożyć na dno tortownicy, dociskając paluchami i w ten sposób rozprowadzając całość po kole (powinno wystarczyć). Podkład do lodowki i można albo odpocząć albo od razu zabrać sie za drugą część roboty.
Najpierw piekarnik, nastawiamy na 170 stopni.
Banany zgniatamy np. widelcem i skrapiamy sokiem z cytryny. Mieszamy i odstawiamy na bok.
Sery ucieramy z cukrem a następnie dodajemy jaja (po jednym). Do masy serowej dodajemy banany i ciągle miksujemy. Na tym etapie masa zrobi nam się dość wodnista więc dodajemy łyżkę mąki ziemniaczanej, pszennej i budyń (zamiast budyniu może być dwa razy tyle mąki). Może nie uwierzycie, ale to koniec...no trzeba to teraz wylać na podkład i włozyć do piekarnika na ok. 1 godzinę (ja po tym czasie wyłączam piekarnik ale ciasto pozostawiam do ostygnięcia (wtedy mniej opada).
Dla wykończenia masło ( 2 łyżki) rozpuszczamy z masą krówkową (wystarczy 3-4 łyżki czyli polowa puszki). Kiedy już sernik nam wystygnie - dobrze włożyć go do lodówki aby stężał, polewamy wierzch polewą toffi.




Ciasto poddane licznym testom...


wynik pozytywny:)

czwartek, 25 grudnia 2014

Bułeczki nie tylko na świąteczne śniadanie:)

Święta. Czas odpoczynku, relaksu i dobrego jedzenia...sałatki, wędlinka, jajeczko, psztecik i chlebuś.No właśnie. Zaprosiłam rodzinę na świąteczne śniadania i nagle się okazało, że w całym zamieszaniu umknęła mi jedna, dość istotna sprawa. Szybki rzut oka po kuchennyhc szafkach...mąka jest, sól obecna, w lodówce jogurt naturalny i...piwo. Ok - damy radę a z pomocą Nigelli zrobimy świeżutkie bułeczki. Osobiście uwielbiam świeże pieczywo i od jakiegoś czasu polegam w tej kwestii na twórczości własnej. Wydawało mi się, że szybko mi się odechce, bo to wymaga jednak pracy, (niewielkiej ale jednak). Nie oszukujmy się -  ciasto samo się nie zrobi a kuchnia nie wysprząta. Okazuje się, że takie świeżutkie bułeczki albo chlebuś to coś, co całkowicie wynagradza ten minimalny wysiłek. Poza tym takie podejście jest idealny w sytuacjach kryzysowych, bo wystarczą podstawowe składniki i śniadanie uratowane. Polecam i sama sobie zapisuję przepis na super szybkie i naprawde smaczne bułeczki.


Potrzebne składniki (na 11-12 bułeczek):

  • 400 g mąki razowej
  • 100 g płatków owsianych
  • 1 łyżeczka soli
  • 2 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 300 ml piwa (najlepiej ciemnego ale ja miałam jasne i też wyszły pyszne:))
  • 150 ml jogurtu naturalnego lub maślanki
  • 4 łyżki oleju roślinnego
  • 4 łyżki płynnego miodu
Piekarnik nagrzewamy do 220 stopni.
Blachę wykładamy papierem do pieczenia. 

Wszystkie sypkie składniki umieszczamy razem (mąka, płatki, sól, soda). W osobnym naczyniu
mieszamy składniki płynne (piwo powinno być już odstane - bez piany). Do suchych dodajemy mokre i dokładnie mieszamy drewnianą łyżką. Jeśli macie zbyt lepką masę, chwilę odczekajcie i po jakiś 5 min możecie dodać mąki, jeśli nadal masa jest zbyt lejąca (powinna być wilgotna ale na tyle zwarta aby trzymać się po wyłożeniu na blachę). Teraz pozostaje już tylko poukładać na przygotowanym papierze nasze placki, które po 15- 20 min w piekarniku powinny ładnie sie zarumienić i lekko wyrosnąć. Na koniec można posypać nasze bułeczki np. słonecznikiem a 5 min przed wyciągnięciem z pieca, smarujemy je rozbełtanym jajkiem (aby były ślicznie błyszczące i chrupiące). 
Zjadamy chwilę po ostygnięciu - ciepłe będą najlepsze:)
Mówię Wam - miodzio!


Przepis z książki Nigelli Lawson "Przepisy z serca domu"

niedziela, 21 grudnia 2014

Mokka Mus - czyli sposób na Mikołaja;)

Święta, święta, Mikołaj w domu, w szkole, w przedszkolu, żłobku,  w pracy, w gminie, w galeriach i na ulicy...wszędzie Mikołaje. Efekt? Słodyczami mogę handlować do końca roku. Batoniki, czelokadki, cukierki, żelki i obowiązkowo  - czekoladowe Mikołaje. Osobiście największy problem mam z tymi ostatnimi (z Mikołajami tak już bywa - taki słodki drań). Ale znalazłam bardzo smaczny sposób na Mikołaje (przynajmniej te czekoladowe) ale zwykła mleczna czekolada też będzie dobra.
Przepis zawdzięczacie Monice, która poprosiła mnie o jak najszybsze umieszczenie całej receptury, chcąc mieć wszystko na piśmie. Melduję wykonanie zadania Pani Prezes:)

Ogólnie rzecz biorąc ciasto jest idealne bo szybkie, pyszne i modne - w końcu recykling jest teraz na topie:)
Na tortownicę o średnicy 26 cm wykorzystałam 3 średniej wielkości Mikołaje (ponieważ do tej pory nikt nie wprowadził takiej miary, czynię to w teje chwili - 40 g = 1 średni Mikołaj). Zatem potrzebujemy ok. 100 g mlecznej czekolady:)
No ale może usystematyzuję to tradycujną listą.



Składniki na ciasto:

  • 100 g mlecznej czekolady
  • 500 ml śmietanki 30%
  • 3/4 szklanki mleka
  • 2 czubate łyżeczki żelatyny
  • 2 łyżeczki kawy rozpuszczalnej
  • 200 g ciasteczek oreo
  • 70 g masła (2-3 duże łyżki)




Zaczynamy od rozpuszczenia naszej czekolady, robiąc tym samym prawie wszystko w temacie musu.
Do rondelka wlewamy śmietankę i mleko, dodajemy pokruszoną czekoladę, kawę  i podgrzewamy (nie gotujemy). Żelatynę zalewamy odrobiną wody (2-3 łyżki) tak aby napęczniała i rozpuszczamy w podgrzewającej się mieszance śmietany i czekolady. Wszystko mieszamy aby składniki dobrze się połączyły i odstawiamy do ostygnięcia (kiedy będzie wystarczająco chłodne, wstawiamy do lodówki - ma zastygnąć jak galaretka).
Mus robi się sam a my  w tym czasie zajmujemy się przygotowaniem podkładu. W tym celu masakrujemy ciasteczka oreo (razem z nadzieniem) i sproszkowane dodajemy do masła a następnie ugniatamy jak ciasto do uzyskania dość plastycznej kulki, którą następnie wykładamy na dnie tortownicy (ja wcześniej wyłożyłam ją papierem do pieczenia). Tortownicę także wkładamy do lodówki, Teraz pozostaje nam już tylko zmiksować śmietanę z czekoladą (powinny być zastygnięte), nadając w ten sposób lżejszą formę naszemu musowi. Przekładamy go do formy i znowu umieszczamy w lodówce (najlepiej na całą noc). Ciasto mamy gotowe po paru godzinach (powinno być sztywne). Dekorujemy wiórkami z ciemnej czekolady,
Podajemy gością i słyszymy: "jakie dobre", "jak to zrobiłaś?", "a cojest na spodzie?", "dasz przepis?"
Ach...pycha:)




wtorek, 9 grudnia 2014

Kapuśniaczki czy paszteciki? Tym razem coś dla niezdecydowanych czyli dwa z jednym:)



Ale się świątecznie robi...aż się chce pracować:) Rękawy zakasane bo jutro kiermasz i to szczytny cel. Co by tu zrobić? Coś świątecznego ale jednocześnie dość zwyczajnego, coś co można wziąć do ręki i w przekąsić w ramach wycieczki z jednego piętra na drugie;).
Właściwie nie myślałam zbyt długo bo drożdżowe pierożki, które Wam dziś zaproponuję są od dłuższego czasu popisowym, świąteczno=noworocznym daniem. Jakoś w tamtym roku (nie wiedzieć czemu) nie umieściłam wpisu na okoliczność tego dania (a już wiem czemu...zjedli mi wszystko zanim fotki zrobiłam;P). W tym roku nadrabiam zaległości (nie tylko w tej sferze). Trzeba podobno dobrze zamknąć stary rok aby ten nowy dobrze się rozpoczął. 


No ale dość tego filozofowania. 
Do roboty. 




Składniki na ciasto:

  • 40g drożdży
  • 1 łyżka cukru
  • 1 szklanka mleka (ciepłego ale nie gorącego)
  • 350 g mąki pszennej
  • 100 g miękkiego masła
  • 3 żółtka
  • 1 jajko
  • 3-4 łyżki sezamu
Zaczynamy od zaczynu:) Czyli drożdże zasypujemy cukrem, dolewamy ciepłego mleka i mieszamy dość dokładnie (aby zniknęły niechciane grudki) a na koniec dodajemy 5 łyżek mąki i znowu mieszamy. Takie coś, przypominające konsystencją jogurt pitny, odstawiamy w ciepłe miejsce i obserwujemy jakk rośnie:) Oczywiście obserwacja jest nadobowiązkowa i ciasto wyjdzie jeśli opuścimy ten punkt;P

Po 10-ciu minutach zaczyn powinien być już wystarczająco wyrośnięty (mniej więcej trzy razy
więcej początkowej objętości). W osobnej misce mieszamy pozostałą mąkę, sól i powoli łączymy je z zaczynem, mieszając (najlepiej drewnianą łyżką). Czas na żółtka, które wbijamy po jednym cały czas mieszając. Na koniec dodajemy miękkie masło i wszystko dokładnie mieszamy aż uzyskamy gładkie ciasto, które na początku będzie lepkie ale po kolejnym etapie stanie się mięciutkie i pulchniutkie, że aż miło. Ten ostatni etap to już tradyzyjne zagniatanie za pomocą dwóch kożczyn górnych. W tej części dodajemy nieco mąki aby ciasto nie się nie lepiło. Kiedy już osiągniemy upragnioną kulkę, możemy zabrać się za wałkowanie,
Następnie dzielimy ciasto na 4 dość szerokie pasy i na nich układamy farsz. Ja tym razem poszłam w kapustę z grzybami ale równie dobra, a może nawet lepsza jest wersja z pasztetem własnej roboty (przepis dostępny tutaj klik). 

Gotowe pierożki wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na 25 min. Zjadamy jak tylko troszkę ostygną. Później polecam podgrzewanie w mikrofali. 
Smacznego:)

Ciasto robiłam według przepisu, który znalazłam na Kwestii smaku i uważam, że jest wybitne!

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Brownie z burakiem posypane ciasteczkiem oreo;)


Brownie z burakiem? To brzmi trochę jak Piękna i Bestia...trochę jak zapowiedź nieudanej randki...a jednak:) Na początku może niespecjalnie zachęca, przyznaję. No ale jak się ma w genach szaleństwo, to taki pomysł staje się kuszącym wyzwaniem. Licząc się z ryzykiem, zakupiałam niezbędne składniki, buraka obrałam, utarłam i jak zwykle w takich sytuacjach pomyślałam - znowu nie założyłam rękawiczek i mam czerwone dłonie;P No kto nie ryzykuje ten nie ma (podobno). Ostatnio usłyszałam też, że aby osiągnąć sukces trzeba mieć odwagę i lekką ślepotę aby nie widzieć zagrożeń (na jednym oku mam 3,5 + więc drugi warunek spełniony).
Nie jestem pewna czy tak smakuje sukces ale jeśli jest choć w połowie tak smaczny jak buraczane ciasto, to odwaga na inne przedsięwzięcia też się znajdzie:)
Zatem,  do rzeczy.

Składniki:
  • 1 średniej wielkości, surowy burak
  • 0,5 szklanki oleju
  • 2 czekolady
  • 2 łyżki masła
  • 4 jajka 
  • 0,5 szklanki mąki pszennej
  • 1/4 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 0,5 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 5 łyżek mielonych migdałów
Krem:
  • tabliczka gorzkiej czekolady (rozpuszczona i schłodzona)
  • 250 g serka masarpone
Piekarnik nastawiamy na 180 stopni. 


Czekolady i masło rozpuszczamy w kąpieli wodnej lub (ja tak robię) w mikrofali, a po wymieszaniu odstawiamy do schłodzenia.
Czas na jaja, które ucieramy razem z cukrem aż do uzyskania jasnego kremu. Następnie stopniowo dodajemy olej i mąkę, proszek do pieczenia, sodę, migdały a na końcu czekolady z masłem.
Tortownicę lub brytfankę wykładamy papierem do pieczenia i wylewamy na nią ciasto.
W nagrzanym piekarniku, pieczemy nasze buraczane ciasto przez ok. 30 min.
Jak tylko ciasto ostygnie można je testować, bo samo w sobie jest świetne no ale jeszcze lepsze jest z polewą lub na bogato... z kremem z serka mascarpone i czekolady. Przygotowanie takiego kremu jest bajecznie proste. Wystarczy serek lekko ubić i połączyć z roztopioną wcześniej tabliczką gorzkiej czekolady. Na koniec można dodać 2-3 łyżki żelatyny rozpuszczonej w 2-3 łyżkach wody (nie jest to jednak obowiązkowe).
Na posypkę zastosowałam ciasteczka Oreo ale to przecież widać:)




niedziela, 9 listopada 2014

Pani Trzy Bit - czyli wariacja na temat Walewskiej i tego drugiego;)



Podejmowanie decyzji to czasem bardzo męczący proces. Z jednej strony chcesz tegp a z drugiej fajnie by było mieć coś innego. W życiu z reguły nie można mieć wszystkiego ale w kuchni...
Miałam ochotę na Panią Walewską ale o niej na blogu już było (przepis tutaj - klik) a z drugiej strony koleżanka z pracy reklamowała rewelacyjność jakże popularnego ciasta Trzy Bit, o którym już kiedyś myślałam ale nie za bardzo lubię Pop więc nieco rockendrollowo, czyli na żywioł postanowiłam zrobić mix. Nie żałuję:) Mama i siostra pochwaliły a to znaczy, że przepis może pójść dalej w świat. Zatem moi kochani...próbujcie:)

Składniki:
Na podkład (kruche ciasto)
  • 100 g masła
  • 1 szklanka mąki
  • 1 jajko (lub 2 żółtka)
  • 1 łyżeczka prosku do pieczenia
  • 3/4 szklanki cukru
Na resztę:
  • masa krówkowa
  • 300 g herbatników maślanych
  • 2 budynie waniliowe (lub śmietankowe)
  • 500 ml mleka (2 szklanki)
  • opakowanie cukru waniliowego
  • 250 g masła 
  • 1 żółtko
  • 1-2 kieliszki wódki (nie jest to obowiązkowe ale ja nie byłabym sobą;))
  • 500 ml śmietany 30%
  • 1 łyżeczka proszku śmietan fix
  • 2 łyżki żelatyny
  • kawałek (pasek) gorzkiej czekolady (do posypania na wirzch)

Całą zabawę najlepiej rozpocząć od przygotowania budyniu. Robimy go zgodnie z opisem na opakowaniu z tą różnicą, że na 2 budynie dajemy tylko połowę zalecanej ilości mleka (to nie z oszczędności lecz tylko wtedy masa dubyniowa będzie zwarta i gotowa na wywołynie podniebnych uniesień). Gotowy, dobrze ugotowany i rozmieszany budyń odstawiamy do ostygnięcia i przecodzimy do ugniatania ciasta. Robimy to tak jak w przypadku tarty z brokułami tylko zamiast soli, dodajemy cukier (przepis tutaj- klik) Ale dla porządku wszystko opiszę raz jeszcze:)  A więc mąkę wysypujemy na blat lub na stolnice, dodajemy masło, które koimy na mniejsze kawałki, do tego jajko, cukier i zagniatamy, aż ciasto stanie się plastyczne. Rozwałkowane ciasto przekładamy na formę (30x20 cm) dociskamy i wkładamy do lodówki na ok. 2 h. Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni i schłodzone ciasto wkładamy tam na ok 25-30 min.
Zaraz po wyciągnięciu, jeszcze na gorące ciasto, wykładamy masę krówkową, która ładnie nam się rozprowadzi na całej powerzchni a na niej układamy pierwszą warstwę herbatników.
W tym momencie pora wrócić do budyniu, który łączymy z masłem, wcześniej utartym z żółtkiem i cukrem waniliowym. Budyń dodajemy stopniowo i miksujemy tak długo aż otrzymamy jednolitą masę. Na koniec dodajemy alkohol. Masa budyniowa ląduje na herbatnikach i zostaje znowu przykryta kolejną warstwą ciastek, Ostatnia warstwa to ubita śmietana z odrobiną cukru (1-2 łyżeczki) z żelatyną. Na sam wierzch posypujemy czekoladę.
No dobra...od tego pisania znowu mi się zachciało...yyymmm...jakie to dobre...




sobota, 8 listopada 2014

Ciasto brokułowe czyli tarta z brokułami na obiad, na kolację na śniadanie i na każde inne danie:)


Nie wiem dlaczego tak długo zwlekałam z umieszczeniem przepisu na to obłędne coś. Niby ciasto ale nie do kawy (chociaż jak się uprzeć, znam takich co kawę przegryzają parówką - tylko nie mówcie mojemu mężowi, że zdradzam takie tajemne tajemnice rodzinne, bo mi komputer skonfiskuje;P).
Pierwszy raz tartę z brokułami jadłam właśnie w krakowskiej Chimerze i potem często tam wracałam z nadzieją, że jej nie wyjedli. No ale jak się było studentem to się łaziło po rynku ale czasy się zmieniają, miejsca zamieszkania też a tartę miło zjeść tak czy siak. Uwielbiam ją nie tylko dlatego, że jest pyszna ale także dlatego, że jest arcy sycąca, robi się ją szybko i ładnie wygląda.
Czego chcieć więcej?
Najtrudniejsze w tym wszystkim jest chyba zrobie kruchego ciasta(co oznacza, że nie ma się czym stresować;)). Potrzebujemy do tego:

Składniki na ciasto:

  • 100 g masła
  • szklanka mąki pszennej (lub krupczatki)
  • 2 żółtka lub jedno jajko
  • szczypta soli
  • odrobina masła do wysmarowania

Na farsz:

  • niewielki brokuł (wcześniej podgotowany)
  • 3 jajka
  • 150 ml kwaśniej śmietany 18%
  • 100 g żółtego sera
  • kostka sera topionego
  • 2-3 ząbki czosnku
  • sól, pieprz
*Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni. 


Zaczynamy od początku czyli od ciasta. Mąkę wysypujemy na blat lub na stolnice, dodajemy masło, które koimy na mniejsze kawałki, do tego jajko, sól i zagniatamy, zagniatamy aż poczujemy, że ciasto jest plastyczne i można je spokojnie rozwałkować (powinno przypominać plastelinę a jeśli będzie zbyt mokre, dodajemy więcej mąki). I tu przyda się wałek, który ułatwi spłaszczenie a potem już tylko przekładamy całość na formę, dociskamy i wkładamy do lodówki na ok. 2 h (najlepiej pociskając czymś ciężkim, choć ja sobie odpuszczam tego typu czary i jest ok.
Kiedy podkład nam twardnieje, możemy zając się brokułem (oczyszczamy i wrzucamy na osoloną wodę, do której warto dodać pół łyżeczki cukru - wtedy zachowa ładny zielony kolor). Gotujemy ok.15 min. (ma być lekko twardy i nie rozpadać się).
Całą resztą można się zająć później.
Kiedy ciasto będzie wystarczająco schłodzone, wyjmujemy i od razu wkładamy do piekarnika.
Pieczemy ok. 15-20 min (bez termoobiegu).
Lekko zarumienione ciasto wyciągamy i układamy na nim nasze zielone warzywo, które następnie przykrywamy sosem...nie było jak go robimy? No nie było ale to już "bułka z masłem". Jajka mieszamy, łączymy ze śmietaną, znowu mieszamy i na koniec dodajemy starty zółty ser i rozdrobniony ser topiony (można go też lekko ropuścić i połaczyć z jajami i śmietaną). Do sosu dodajemy czosnek i przyprawiamy solą i pieprzem. Wszystko wylewamy na naszą tartę z brokułami i zapiekamy jeszcze ok. 15 min.
Co ja Wam będę mówić....no ja uwielbiam.







wtorek, 14 października 2014

Muffiny bananowo czekoladowe...specjalnie dla pewnej małej Zosi:)

Tak to bywa, że jak się staramy, zależy nam, wkładamy serce w to co robimy...to jak na złość, nie wychodzi. Wystarczy natomiast odrobina luzu, brak spiny a najlepiej totalna olewka i jakoś się udaje...znacie to?. Ja doskonale:) No ale jak tu się wyluzować, kiedy dostaje się zamówienie na urodzinowe Muffiny i to na pierwszą rocznicę uroczej Zosi? W pierwszej chwili pomyślałam, "spoko, zrobię moje sprawdzone, bananowo kakaowe i ukręcę jakiś krem, rach, ciach i gotowe". Taaaak...dobrze się gada i planuje...
Faktycznie. Ciasto na bebeczki zrobiłam czekając aż się zagotuje woda na kawę (moim zdaniem nie da się tego robić ani długo ani źle). Wypełniłam foremki,  (wyszło 12 duuużych muffin) wstawiłam do piekarnika, zalałam kawę i przystąpiłam do 20- to minutowego relaksu (bo tyle trzeba piec nasze ciacha). Stres pojawił się na etapie kremu...ale spokojnie, przetestowałam pewien sposób i podzielę się z Wami wiedzą na temat ratowania zważonej śmietany (nie panowie, nie chodzi o śmietanę, która została postawiona na wadze...kochane panie - na pewno kojarzycie temat:))
No ale na szczęście zakończyło się... "happy endem".
Dobra, dość tych wywodów, przejdźmy do konkretów.

Co musimy mieć pod ręką aby zrobić muffiny?

  • 3 bardzo dojrzałe banany
  • 0,5 szklanki oleju roślinnego
  • 2 jajka
  • 1 szklanka cukru (mile widziany trzcinowy ale nie konieczny)
  • 225 g mąki pszennej
  • 3 łyżki kakao
  • 1 łyżeczka sody oczyszczonej

Na krem:

  • 500 ml śmietanki 30%
  • 100 g białej czekolady
  • 2 łyżki żelatyny i 2-3 łyżki wody
Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni.



Zaczynamy od nastawienia wod w czajniku, bo za moment czeka nas 20 min. z kawą sam na sam. Tym czasem, zgniatamy banany (najlepuej widelcem), a następnie dodajemy do nich olej, jajka i cukier - mieszamy (też widelcem), W osobnym naczyniu mieszamy składniki suche i dodajemy je do części wilgotnej aby wszystko połączyć i umieścić w papierowych kokilek na muffiny. Teraz wszystko do piekarnika i 20 min czasu dla siebie. 
Po wyciągnięciu nasze ciastka muszą nieco ochłonać a my w tym czasie mamy czas na zrobienie kremu.
Są dwa sposoby.
1. Ubijamy dobrze schłodzoną śmietanę a następnie dodajemy do niej (stopniowo, po łyżce) wystudzoną, stopioną, białą czekoladę. Ryzyko? Właśnie tak możemy narazić się śmietanie, która może strzelić focha i się zważyć. Co wtedy? Don't panic!
Najlepiej podgrzać nasz nieudany krem aż do uzyskania zupełnie płynnej konsystencji, schłodzić ją dobrze i po 2-3 h ponownie ubić śmietanę już razem z czekoladą a na koniec dodać do niej 2 łyzki rozpuszczonej żelatyny.
2. Od razu rozpusczamy czekoladę w śmietance podgrrzewając je nieco. Następnie wstawiaomy je do lodówki, dobrze chłodzimy, ubijamy i do kremu dodajemy żelatynę (również rozpuszczoną wcześniej ale teraz już chłodną, choć cały czas płynną.
Pozostaje teraz kwestia udekorowwania naszych muffin.
Jeśli mamy urodziny, świetnym pomysłem będzie dodanie do nich urodzinowych dodatków ale o nich więcej na blogu mamy wspomnianej wcześniej Zosi i tam pełny opis - klik
Ach, co to były za urodziny...:P




Pierwszy rok...ile mam zębów? więcej niż jeden, czyli poradzę sobie z tymi ciachami...


Wygląda nieźle ale czy to da się jeść???


Mniam...Całkiem, całkiem...


wtorek, 30 września 2014

Ciasto czekoladowo rumowe z delikatnym kremem



Czasami robimy coś wkładając w to całe serce i nie wychodzi a innym razem działamy zgodnie z myślą "co będzie,to będzie" i osiągamy efekt Wow lub Łał, lub po protu jesteśmy z siebie zadowoleni. Zdarza się to dość rzadko i zazwyczaj nie mamy wtedy czasu, kasy i nerwów. Tym razem zostały spełnione wszystkie warunki a ciasto...hmmm...z ciężkim sercem się z nim rozstawałam, częstując kilka osób (ale widok zadowolonych twarzy, zrekompensował stratę...zresztą, zrobię sobie nowe;))Wam mogę jedynie podać przepis, który na szczęście zanotowałam. Uwaga! Zaczynam:)



Składniki na ciasto:

  • 150 g gorzkiej czekolady
  • 150 g masła
  • 2 łyżki rumowego likieru lub po prostu rumu
  • 6 jajek
  • 1 szklanka cukru
  • 2 łyżki mąki ziemniaczanej

Składniki na krem

  • 500 ml śmietanki 30%
  • 0,5 gorzkiej czekolady
  • 2-3 łyżki kawy rozpuszczalnej
  • 250 g serka mascarpone
  • 2 łyżki żelatyny
  • kakao do posypania wierzchu
  • tortownica o średnicy 24 cm lub kwadratowa 24 cm


Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni. 
Generalnie przygotowanie tego ciasta to "bułka z masłem" i od masła (ale bez bułki) zaczynamy, rozpuszczając je z czekoladą (w kąpieli wodnej lub po protu w mikrofali) na końcu mieszając aż do uzyskania jednolitej masy, dodajemy alkohol, mieszamy i odstawiamy do ostudzenia. 
Teraz mikser w dłoń, jaja do miski i ucieramy je razem z cukrem (długo...do uzyskania bardzo jasnej i gęstej masy). Do naszej jajcarnej mieszanki powoli dodajemy wystudzoną masę czekoladową i cały czas mieszamy a na koniec dodajemy mąkę (można pszenną), Ciasto przekładamy do wcześniej natłuszczonej tortownicy i wkładamy do nagrzanego piekarnika na 30-40 min (ostatnie 10 min. z termoobiegiem) i wyciągamy, kiedy będzie wyrośnięte i lekko pęknięte. 
Kiedy czekoladowy spód naszego deseru się wygrzewa, my rozpoczynamy przygotowania kremu. W tym celu podgrzewamy śmietankę 30%, dodając do niej czekoladę i kawę, mieszamy a kiedy wszystko będzie jednolitym, płynnym sosem, odstawiamy do ostygnięcia a następnie schładzamy mocno w lodówce (można to zrobić dużo wcześniej, im chłodniejsza śmietanka, tym lepiej się ubija). 
Ok. Spód stygnie i mamy chwilę odpoczynku (w moim przypadku to czas na ogarnięcie domu, co mocno relaksuje pod warunkiem, że nie chodzi za mną jak cień pomocnik w wieku niespełna 2 lat;)). 
Ale wróćmy do naszego ciasta. Teraz czas na ostatnie instrukcje. Otóż schłodzoną śmietankę z czekoladą i kawą ubijamy mikserem a na koniec dodajemy serek mascarppone i rozpuszczoną, też chłodną ale nadal płynną żelatynę. 
Krem, próbujemy (może będziecie chcieli dosłodzić, choć ja nie widziałam takie potrzeby) i wykładamy do zamkniętej tortownicy a na koniec posypujemy kakaowym proszkiem dla dekoracji. 
To wszystko. Wkładamy ciasto do lodówki (najlepiej na noc). 
Jest po prostu super. Naprawdę:) Ale nie przekonacie się, póki nie spróbujecie. Powodzenia i koniecznie dajcie znać jak wyszło:). 




Testowane przez jednoosobową i bardzo wymagającą komisję ds. kontroli jakości:)



Najlepsze!

Najsmaczniejszy - ranking stron kulinarnych

kolejne wyzwania

Zapraszam na durszlak

Durszlak.pl

A Wy kochacie gotowanie czy tylko lubicie?:)

Lista Blogów Kulinarnych

Zaglądajcie też na Mikser kulinarny

Mikser Kulinarny - przepisy kulinarne i wyszukiwarka przepisów