niedziela, 22 listopada 2020

Malinowa Chmurka czy Malinowa Walewska?

To nowe odkrycie i kolejne ciasto, w którym kocha się cała moja rodzina i pół wsi. A wszystko przez moją mamę (honorowego łasucha rodu), która przywiozła Malinową Chmurkę aż z Wadowic. Była nieco zmęczona drogą (ta Chmurka) i choć nie wyglądała może najlepiej, smakowała rewelacyjnie. Pierwszy kawałek po prostu pochłonęłam, przy drugim rozpoczęłam badania składu. Spód chyba kruchy, potem galaretka z dużą ilością malin, potem bita śmietana i na to beza z migdałami...hmmm. Brzmi znajomo a smakuje inaczej. Kluczowym "inaczej" są galaretka i maliny. A tak poza tym to przecież poczciwa Pani Walewska.
Muszę przyznać, że taka letnia wersja pospolitej Pychotki przypadła do gustu zdecydowanej większości, do tego stopnia, że mężowie wysyłają do mnie żony na warsztaty z pieczenia tego konkretnego cuda.

Pierwszą uczennicą była moja osobista siostra, która chciała zrobić wrażenie gościach i jej dedykuję ten przepis. 
Następnym razem wpadam na ciacho do Ciebie;)

W trakcie pieczenia naszej Chmurki, trochę sobie gawędziłyśmy o tym jak się robi ciasto kruche. Bo to taka w sumie prosta sprawa a nie zawsze wychodzi tak jak byśmy chciały. Skład jest prosty ale warto trzymać się pewnych zasad (schłodzone masło, schłodzone ciasto przed włożeniem do piekarnika, nakłuwanie widelcem...) i powinno być wszystko ok.
Zatem zaczynamy.

Ciasto generalnie jest banalne w wykonaniu ale wymaga nieco zachodu i czasu.
Ja zaczynam od przygotowania galaretki (zgodnie w przepisem na opakowaniu ale w innych proporcjach) a zaraz potem zabieram się za ugniatanie kruchego. Aby całą Chmurkę zebrać "do kupy" potrzebujemy kilku godzin więc pierwsze prace najlepiej zaplanować sobie np. rano.
Składniki podaję więc w kolejności działania.

Składniki na galaretkowy wkład:
  • 3 galaretki (malinowe lub wiśniowe)
  • 3,5 sznklanki wody
  • 400 g malin (może być nieco więcej)
krychy podkład:
  • 100 g masła (taka "większa połowa" kostki zimniego masła)
  • 200 g mąki (ok. 1,5- 2 szklanki)
  • 3 zółtka  jajko
  • 0,5 szklanki cukru pudru
krem śmietankowy:
  • 500 ml śmietanki 30%
  • 250 g serca mascarpone
  • 3 łyżki cukru pudru
  • 2 łyżki żelatyny (lub śmietan fix)
  • beza
  •    3 białka (pozostałe po kruchym spodzie)
  • 150 g drobnego cukru do wypieków
  • 2 łyżeczki mąki (skrobi) ziemniaczanej
  • 40 – 50 g płatków migdałów
Tak jak wspominałam. Galaretka w podanych powyżej proporcjach stygnie a ja mogę zająć się pozostałymi warstwami. 
Kruche ciasto wymaga schłodzonego masła, które łączymy z mąką, żółtkami i cukrem. Ugniatamy na gładką masę, która jest plastyczna i nie klei się do dłoni. Wkładamy ją do lodówki Przygotować prostokątną blachę (polecam taką: https://allegro.pl/oferta/brytfanna-forma-do-pieczenia-40x28cm-bh-9891535407?fromVariant=9865711240) 
Wysmarować masłem, wyłożyć papierem do pieczenia.

Schłodzone ciasto wyjmuję z lodówki, wykłada nim dno formy: można wcześniej lekko rozwałkować, można odrywać po kawałku i układać w formie, następnie wyrównać. Jak wolicie. 

Dobrze jest ponownie schłodzić w lodówce przez około 30 minut ale nie zawsze to robię i wychodzi ok:). Przed samym pieczeniem nakłuwam widelcem, żeby nie robiły się wybrzuszenia.

Ciasto piekę w temperaturze 190 – 200ºC przez około 15 – 20 minut lub krócej (do zezłocenia i wypieczenia ciasta). Po wyciągnięciu, odstawiam do wystudzenia. 

Tu pojawia się chwila na kawę, książkę, czas z dzieciakami...co tam lubicie:)

Można też zająć się bezą. 

Białka (te trzy, które zostały z ciasta kruchego)  umieszczam w misie miksera i ubijam, zwiększając obroty miksera, do otrzymania sztywnej pianki. Dodaję cukier, stopniowo, łyżka po łyżce, aż do wyczerpania cukru i otrzymania gęstej, błyszczącej piany. Pod sam koniec ubijania dodaję mąką ziemniaczaną.

Formę o takich samych wymiarach jak ta, w której mamy kruche, odwracam do góry dnem albo odrysowuję jej kształt na papierze do pieczenia. Masę bezową rozsmarowuję na papierze na wielkość blachy. Oprószam płatkami migdałów i wkładam do piekarnika nagranego do temperatury 140ºC. Piekę przez około 1 godzinę. Beza powinna być chrupka i wypieczona, lekko popękana. W razie konieczności lekko przedłużyć (lub skrócić) czas pieczenia. Taką bezę zostawiam w piekarniku zwykle na noc, aby położyć ją na kremie chwilę przed podaniem.

Na koniec zostaje nam przygotowanie kremu ale zanim to zrobię, schłodzoną galaretkę mieszam z malinami (lepsze są schłodzone, bo galaretka ładnie nam się zetnie). Taką malinową warstwę wykładam na wcześniej przygotowane kruche ciasto i wkładam do lodówki. 

Teraz krem. 

Schłodzoną śmietanę ubijam aż zrobi się mocno gęsta i dodaje do niej cukier oraz resztą pozostałych składników. Czasami wspieram się śmietan fixem (mam większą pewność, że pozostanie świeża i będzie sztywna). Taki już teraz pyszny krem wykładam na stężałą wartwę z galaretki i na koniec przykrywamy wszystko wystygniętą już bezą. 

Uwierzcie - bardziej męczące jest pisanie o tym niż samo przygotowanie ciasta;) 

Spróbujcie koniecznie!

Przy okazji zapraszam serdecznie na zakupy do sklepu, w którym sama się zaopatruję, bo tutaj znajduję świetne produkty a obsługa jest znakomita. 

https://allegro.pl/uzytkownik/monolith_stores/przybory-kuchenne-blachy-i-formy-do-pieczenia-110916?bmatch=dict55-hou-1-2-1106


wtorek, 8 listopada 2016

Chlebek bez mąki, bez drożdży, bez konserwantów...samo zdrowie

Chleb. Bez kromki chleba, nie ma u mnie śniadania. Jestem odporna na wszelkie mody i długo bezglutenowe dania zostawiałam dla innych bo "nie ulegam modzie, jestem ponad to". I tak trzymałam się do wizyty mojej serdeczniej przyjaciółki. Otóż wpadła do mnie na parę dni, a ponieważ unika glutenu, podjęłam wyzwanie i z ciekawością podjęłam kilka bezglutenowych przepisów. No i wpadłam. Ten chleb poleciła mi inna przyjazna dusza i chyba jest moim ulubionym, bezglutenowy chlebem. Podstawą jest kasza gryczana niepalona (biała). Można ją kupić w większości większych sklepów spożywczych. Podstawowy przepis opiera się wyłącznie na kaszy, ja nie byłabym sobą, gdybym nie namieszała nieco...


Składniki: 
400 g kaszy gryczanej niepalonej
woda (ok 500-700 ml)
2 łyżeczki soli
pół szklanki siemienia lnianego
opcjonalnie babka jajowata lub ostropest

i już. 
Robota jest jeszcze łatwiejsza. Jedyny szkopuł to długi czas "dojrzewania" kaszy. Chleb robi się dwa dni ale naprawdę robi się sam. 
Wieczorem zalewamy kaszę wodą pozostawiając ok. 2 cm zapasu (kasza będzie pęczniała więc potrzebuje wody nieco więcej). Zostawiamy w
naczyniu przykrytym ściereczką. Rano kaszę mieszamy i uzupełniamy wodę, jeśli została "wypita". Zostawiamy wszystko znowu pod ściereczką aż do wieczora. Następnie dopawiamy solą, dodajemy siemie lniane . Wszystko blendujemy a na koniec dodajemy np. ostropest. Taką masę przekładamy do foremki wyłożonej papierem do pieczenia.
Odstawiamy do piekarnika i znowu pozwalamy pęcznieć. Rano włączamy piekarnik na 200 stopni i pieczemy ok. 60 min. Chleb warto wyciągnąć w foremki 10 min przed końcem i włożyć do piekarnika już w samym papierze. Wtedy otrzymamy chrupiącą skórkę nie tylko na górze. 

Po wyciągnięciu chleb stygnie i szybko zostaje zjedzony. 




sobota, 23 kwietnia 2016

Zupa TOMATO i tamto też ma:)


Życie rodzica wymaga. Miałam napisać, że kreatywności ale od razu pojawiła się cała litania innych kompetencji. Można oczywiście iść na skróty i samemu wymagać. Ucz się! Myj ręce przed jedzeniem! Jeeeedz!!!
To jednak zazwyczaj związane jest z dość nieprzyjemnymi skutkami ubocznymi jak tupanie nogami, krzyk, pisk, a w przypadku jedzenia wydłużenie procesu konsumpcji w skrajnych przypadkach połączone z płaczem, zaciskaniem jamy ustnej i pluciem. Nie mam zamiaru się wymądrzać, pouczać czy prawić morały...a nie, nie...sama jestem rodzicem, któremy daleko do ideału ale kombinuję i czasem coś wychodzi a wtedy chcę dzielić się z innymi dobrą nowiną!!!!

Wspomniałam o jedzeniu. Otóż moja córka ostatnio pobija rekordy. Potrafi jeść sama ale zwykle zajmuje jej to nawet godzinę...czasem dwie. Jedzenie zupy w takim tempie nieco frustruje...co ja mówię. Jedzenie czegokolwiek w takim tempie to mocna przesada. Zwykle wymiękam i karmię moje dziecko przwiąć kolejny raz te same morały i pytając: Why!!! Dlaczego szybko Ci idzie jedynie z zupą pomidorową?
Pomidorowa to ulubiona zupa chyba wszystkich dzieciaków. Fakt i nic odkrywczego.Ostatnio jednak poczyniłam pewien eksperyment. Otóż pod osłoną pomidorowej przemyciłam kilka innych wartościowych warzyw i...? Pełen sukces!!! Por, seler naciowy, marchewka, ziemniaki...wszystko ładnie i szybko zjedzone. Aż miło. Zatem dzielę się.

Do naszej podstępnej zupy będą potrzebne:


  • 2-3 łyżki oliwy z oliwek
  • 1-2 łyżki masła
  • 1,5 l buliony warzywnego lub mięsnego
  • 1 por pocięty w plasterki
  • 3 łydygi selera naciowego pokrojone na małe kawałki
  • 3 ziemniaki pokrojone w kostkę
  • 1 ząbek czosnku pokrojony w kostkę
  • 3-4 suszone pomidory (w oleju)
  • 0,5 szklanki śmietany 12% (do zup) może być kremówka, która jednak podnosi kaloryczność dania a po co;)
  • 1 łyżeczka tymianku
  • puszkę pomidorów Łowicz
  • przecież pomidorowy Łowicz
  • kilka gałązek świeżej bazylii do dekoracji


Zakładam, że bulion mamy gotowy a jeśli nawet nie, to wiadomo jak go zrobić. Ja gotuję jakieś mięsko z kostką, dodaje włoszczyznę, przyprawy i mam bulionik czyli rosół.
Smak tej zupy kryje się w mieszance tych kilku powyższych warzyw podrumienionych lekko na maśle. i oliwie.

Patelnie rozgrzewamy i mieszamy na niej oliwę i masło. Następnie dodajemy czosnek i lekko rumienimy i dodajemy pora pokrojonego wcześniej w plastry oraz selera, którego też kroimy na mniejsze kawałki. Obierazmy ziemniaki i pokrojone w kostkę dorzucamy do reszty. Wszystko podsmażamy chwilę, mieszając aby warzywa się nie przypaliły a jedynie zarumieniły zyskująć w tej sposób oczekiwany smak. Na koniec dodajemy suszone pomidory, tymianek i mieszamy a pochwili dokładamy pomidory z puszki i przecier pomidorowy Łowicz. Warzywa dusimy w pomidorach a kiedy uznamy, że jest im zbyt sucho dodajemy bulion.
Najpierw po chochelce a potem całość. Wszystko gotujemy razem aż wszystkie warzywa staną sie miękkie. Na koniec blendujemy na mus (bo takiej konsystencji będzie nasza zupa), dodajemy odrobinę śmietany i bazylię do dekoracji.

I mamy pomidorową inaczej:)




Mały dowód na to, że to idealne danie dla dzieci:)



Pomidorowa? Inaczej! Tak się teraz robi samo najlepsze!

sobota, 16 kwietnia 2016

Król serników - z białą czekoladą i w koronie:)

A miałam nie robić ciasta. Jeszcze wczoraj mówiłam sobie i innym: "Nie robię! Lodówka mi padła to nie robię" A tu proszę! Co może z człowieka zrobić konkurs. Już myślałam, że do piątku termin a tu masz. Do soboty można nadsyłać przepisy!!! Okazało się, że lodówka nie potrzebna, że czasu trochę znajdę a mąż jak usłyszał, że jednak coś szykuję wspomniał coś o serniku i zwiał do ogrodu...(nic to, że jedno dziecko ryczy, drugie łazi pod nogami i cały czas coś chce a trzecie zdobywa właśnie kolejną galaktykę czy coś takiego - ale to tak na marginesie).
Sernik. Super, tylko właśnie sera nie mam w domu. Świetny pretekst aby ruszyć na spacer z trzecim i drugim a przy okazji skontrolować co pierwsze robi z kolegam na pobliskim boisku (czy ktoś jeszcze ma wątpliwości, że matki są wielozadaniowe???).
W międzyczasie obmyślałam jaki ten sernik zrobię, bo musi być inny, zupełnie wyjątkowy. Nie to, że konkurs ale tak po prostu:) Taki nastrój mam i z niego wypływa właśnie taka chęć. No i niech będzie, że robię to dla rodziny w szerokim rozumieniu, Tak, że mamo jedna, druga mamo, tato, siostry, szwagrowie ciocie, wujkowie, kuzynowie..o kimś zapomniałam?.Jutro, po sumie tradycyjnie kawa u nas:)
Dlaczego? Bo jest puszysty, delikatny, wilgotny a na dodatek skrywa się pod słodkim kocykiem z bezy.
Dobra, dość tych opowieści, bo nie skończę.
Potrzebujemy.
Na spód:

  • 0,5 kostki masła (najlepiej schłodzonego)
  • 1 szklankę mąki pszennej
  • 0,5szklanki cukru
  • 1 jajko
  • 1 łyżeczkę proszku do pieczenia (delecta będzie najlepsza)
  • 2-3 łyżki kakao
Na sernik:
  • 1 kg sera mielonego (może być z wiaderka)
  • 1 szklanka cukru
  • 4 żółtka (białka wykorzystamy do bezy)
  • 2 budynie z białą czekoladą Delecty 
  • 1 szklanka mleka
  • 0,5 szklanki oleju
Beza
  • 4 białka
  • 8 łyżek cukru

Piekarnik ustawiamy najpierw na 180 stopni, potem stopniowo zmnięjszamy ale wszystko po kolei.

Najpierw spód czyli ciasto kruche. Wszystkie składniki wykładamy na stolnicę i zagniatamy aż do uzyskania jednolitego ciasta. Jeśli będzie zbyt klejące, dodajemy mąkę.
Wykładamy ciastem dno tortownicy lub brytfanki i wkładamy do piekarnika na ok.20 min.
Kiedy kruche nam się robi, my przystępujemy do masy serowej. Ser i cukier miksujemy i stopniowo dodajemy żółtka (po jednym). Następnie dodajemy budynie i zanim dodamy mleko, zmiejszamy obroty bo teraz zrobi się wybuchowo. Jak już dodamy mleko, to dodajmy też olej i to wszystko.
Spód nam się zrobił? No to dajemy masę serową na nasze kruche ciasto i wszystko znowu do
piekarnika na 40 min.
To czas dla nas bo beza robi się błyskawicznie.
Białka musimy jedynie ubić a następnie dodać do nich cukier. Taką sztywną pianę wykładamy niedbale (jak tak lubię najbardziej) na sernik i wkładamy wszystko znów do ciepełka. Zmniejszamy moc do 150 stopni i trzymamy tak 60 min. Piekarnik wyłączamy ale sernik zostaje aby pozostał wysoki i aby beza się suszyła - dzięki temu będzie krucha:).

Do tego wszystkiego proponuję dodać kwaskowaty mus z malin:)

Piecz... ot tak... prosto z serca!

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Słodkie pierożki ..żeby rosły jak na dorżdżach

Dzieci. Rosną jak na drożdżach. Jeszcze przed chwilą trzymałam mojego najstarszego w malutkiego, rożku, a tu bach! Metr pięćdziesiąt w butach, rozmiar buta 35, dyskutuje i niejednkrotnie ma rację. No szok, że ja cały czas mam te 25...no góra 30 lat a moim dzieciom licznik bije jakoś szybciej;P
To na pewno żarcie...tak. Przecież tak im dogadzam, że to na pewno to. Na przykład ostatnio, wyczarowałam im niemal błyskawicznie drożdzowe pierożki na słodko...
Przepis powstał na bazie nieco bardziej wytrawnej wersji (o niej innym razem) a zainspirowała mnie moja własna mama, która nota bene też od pewnego czasu ma najwyżej 40 lat...(niby nic się nie zgadza, bo przecież nie mogła mnie urodzić mając lat 10 a jednak;)).
No ale wróćmy do przepisu. Jest prosty, szybki i po prostu obłędny w czasie konsumpcji.

Aby zrobić taką przyjemność dzieciakom, wystarczy posiadać:


  • 40 g drożdży
  • szklankę śmietany 12% (może być 18 ale po co zwiększać kaloryczność)
  • 0,5 kg mąki pszennej (plus do podsypania)
  • 1 kostkę masła
  • 3 jajka
  • 0,5 szklanki cukru
  • 2 opakowania cukru wanilinowego Delecty
  • marmoladę na nadzienie (może być serek, lub coś co po prostu lubią Wasze dzieci)

Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni.
Drożdże zasypujemy łyżeczką cukru, dodajemy śmietanę i mieszamy aż składniki sie połączą. odstawiamy aby lekko podrosły a w tym czasie zajmujemy się resztą.

Mąkę wysypujemy na stolnicę i dodajemy masło, (wcześniej drobno je kroimy aby nam sie łatwiej zagniatało), cukry i żółtka (białka zostawiamy na koniec). Właściwie od razu można dodać drożdże ze śmietaną i wszystko razem łączymy, zagniatając aż do uzyskania pulchnego, gładkiego ciasta. 
I to mogłabym właściewie powiedzieć "Voilà", ponieważ właściwie sprawa zakończona...no dobra, trzeba jeszcze rozwałkować ciasto i ponadziewać. Ja wymyśliłam sobie, że zrobię pierożki ale tak naprawdę możecie zrobić sobie bułeczki ze słodką wkładką albo słodkie sakiewki...a może jeszcze coś
innego wymyślicie? Drożdzówki układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, wierzch smarujemy białkami i lekko posypujemy cukrem aby sie zrobiła ładna skórka. Wstawiamy do piekarnika na ok 30-40 min. Sprawdzamy czy są wystarczająco rumiane. Zjadamy chwilę po wyciągnięciu a następnego dnia możemy je podgrzać w mikrofali i są jak świeżoupieczone. 

Dzieciom ciasto smakowało...ba! Babci, czyli mojej mamie smakowało...nawet dziadek, który za drożdżówkami nie przepada, porwał kilka na zapas.
Sprawa więc wygląda tak, że robiłam je dla dzieci a jedli z ogromnym smakiem wszyscy. 





Piecz... ot tak... prosto z serca!

sobota, 9 kwietnia 2016

Ciasto 500+... tylko dla dorosłych

Co tydzień mówię sobie. Nie! Tym razem nie piekę. Wiosna idzie, nie ma co sie objadać słodkościami. No ale to jest silniejsze ode mnie. Zwłąszcza, że ten smak chodzi za mną od jakiegoś czasu..kawa i czekolada w jednym.
No sami rozumiecie. Musiałam!
Ale przecież nie zrobiłam tego dla siebie:) Ja sobie podjadłam co najwyżej w trakcie pieczenia:) To ciasto zrobiłam z myślą i dla tych, którzy potrzebują wyjątkowo mocnej dawki energii. Jest kaloryczny ale po jednym kawałku ma się ochotę przenosić góry. Jest idealny do kawki, po nieprzespanej nocy...przykładowo:) Mój szwagier testował i potwierdzi jeśli będzie trzeba:)
Taki kawałek ciasta 500+ powinien zostać podany koło południa, najlepiej w trakcie drzemki pociech, kiedy mamy odrobinę spokoju i możemy się nagrodzić a jednocześnie dodać sobie sił na kolejne godziny pracy. Zatem drogie mamy, tatusiowie...sami zaserwujmy sobie 500+ :)


To nic trudnego. Wystarczy przygotować składniki.

Na podkład:
  • 1 szklanka mąki pszennej
  • 6 jajek
  • 3/4 szklanki cukru
  • 5 łyżek kakao
  • 0,5 łyżeczki proszku do pieczenia (koniecznie delecta)
  • papier do pieczenia
  • tortownica o średnicy 23 cm
Na krem
  • 1 budyń waniliowy (najlepiej Delecta)
  • 0,5 l mleka
  • 2 łyżki cukru 
  • 1 jajko
  • 1-2 łyżki kawy rozpuszczalnej
  • 3-4 łyżki cukru pudru
  • 1 kostka masła
  • 1 kieliszek spiyutusu (ewentualnie wódki)
Polewa:
  • 1 tabliczka gorzkiej czekolady
  • 1 łyżka masła
  • 3-4 łyżki mleka
Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni.
Zaczynamy jak zwykle od początku,  czyli w tym wypadku od podkładu. Ja zawsze rozkładam sobie pracę na dwa dni dzięki temu nawet nie czuję, że ciasto robię. Ale zrobicie zgodnie ze swoim upodobaniem i możliwościaciami czasowo-logistycznymi.
Mąkę należy przesiać do miski i wymieszać z kakao i proszkiem do pieczenia. Jajka ubijamy z cukrem na puszystą masę, dodając pod koniec mieszankę mączno-kakaową. Wszystko mieszamy delikatnie aby nie stracić lekkości uzyskanej w trakcie ubijania jajek. Czyli najlepiej łyżką bądź rózgą.
Wypełniamy nim tortownicę, którą wcześniej wykładamy papierem do pieczenia.
Pieczemy ok 30-40 min. Po wyciągnięciu ciasto musi dobrze wystygnąć (dlatego robię je wieczorem a rano jest idealne do dalszych działań.

Kiedy ciasto mamy w piekarniku możemy rozpocząć także pracę nad kremem, który będzie się składał z masła i z budyniu i ten drugi też musi być wystudzony. Zatem robimy tak jak na opakowaniu z małym moim ale:) Zanim budyniową mieszankę z cukrem, wlejemy do gotującego się mleka dodajemy do niej całe jajko i 2 łyżki kawy rozpuszczalnej - dobrze mieszamy i teraz możemy wlać wszystko do gorącego mleka cały czas mieszając i gotując na wolnym ogniu. Kiedy otrzymamy gęstą masę budyniową, odstawiamy i studzimy.
Ostatnia faza przygotowań. Masło ucieramy z cukrem i powoli dodajemy nasz kawowo-waniliowy budyń Delecta:) Już sam w sobie jest pyszny a w połączeniu z masłem i odrobiną alkoholu...sami spróbujecie i nie oderwiecie się od tej masy;).
Cóż, jesli coś Wam z tego zostanie, wystarczy przekroić biszkoptowy podkład i przełożyć go, dzieląc krem na dwie części:) Na koniec dekoracyjnie możemy dodać polewę czekoladową, która doskonale łączy się z kawową goryczką.
UWAGA!!! To ciasto uzależnia;P






Piecz... ot tak... prosto z serca!

środa, 16 marca 2016

NIE-zwykła pomidorowa - jak przemycić marchewkę, pietruszkę i paprykę do dziecięcego menu?:)


Kolejny dzień świstakowej...i już od rana kołaczące pytanie: "co na obiad"? Niestety wybór jest dosyć ograniczony, bo nie mam zamiaru robić obiadu razy dwa a moje dzieci, bez marudzenia zajadają rosół, pomidorową i ostatecznie brokułową (jeśli są pyszne grzanki). Nie wiem czy to zbliżająca się wiosna czy co ale coś we mnie pękło. OOOOO nie. Dziś zjedzą inaczej czy im się to podoba...albo inaczej i niech im się to spodoba. Próbujemy.


Kiedyś ktoś mi zachwalał krem paprykowy, więc bazą stały sie dziś dwie bardzo okazałe czerwone papryki. W połączeniu z pomidorami i bulionem stały się doskonałą zupą:) Ha ha!

Do tego wszystkiego, wszystko robi się prawie samo.
Ale najpierw składniki.

  • Bulion (ja gotuję dwa kurze podudzia, dadaję pora, kawałek selera, dwie pietruszki, 2 cebule, 2-3 marchewki i przyprawy - wszystko gotuję ok. 2-3 godziny minimum). 
  • 2 duże czerwone papryki
  • 2-3 ząbki czosnku
  • 1,5-2 kg świerzych pomodorów
  • sól, pieprz 
  • odrobina mielonej, ostrej papryki
  • 2-3 łyżki śmietany 18% do zup i sosów
Zakładamy, że bulion sobie pyrka a nam pozostaje dodać składniki, które odmienią smak i pozwolą ukryć marchewkę i inne warzywa. 
Pomidory i paprykę myjemy. Paprykę oczyszczamy z gniazd i pestek, przekrojone na pół układamy grzbietem do góry na papierze do pieczenia (i oczywiście na blasze). Pomidory kroimy na ćwiartki i umieszczamy w żaroodpornym naczyniu razem z ząbkami czosnku (nie obieramy ich ze skórki, żeby nie wyschły). 
Wszystko wkładamy do piekarnika ustawionego na 200 stopni z termoobiegiem (papryki na górze) na ok. 30-40 min. Papryka nam sie zwęgli a ale tak ma być. Czarną skórkę z łatwością ściągniemy po ostudzeniu i zostanie miękki, aromatyczny miąższ. 
Z buliony wyciągamy mięso, zielone warzywa i pozstawiamy jedynie marchewki, pietruszkę, selera a dodajemy oczyszczone papryki, pieczone pomidory i wyciśnięte ze skórki ząbki czosnku. 
Wszystko teraz blendujemy aż uzyskamy jednolity krem. 
Pozostaje jedynie doprawić naszą zupę i dodać na koniec śmietankę. 
Zupę jemy z makaronem lub grzankami (ja wolę tę pierwszą opcję). 

Dzieci??? Zachwycone!:)



Najlepsze!

Najsmaczniejszy - ranking stron kulinarnych

kolejne wyzwania

Zapraszam na durszlak

Durszlak.pl

A Wy kochacie gotowanie czy tylko lubicie?:)

Lista Blogów Kulinarnych

Zaglądajcie też na Mikser kulinarny

Mikser Kulinarny - przepisy kulinarne i wyszukiwarka przepisów