Niedziela to więcej czasu i jak ma się odrobinę szczęścia, ręce chętne do pomocy (jeśli tylko wpadnie na obiad wygłodniała rodzinka).
Na hasło placki ziemniaczane wszystkim dziś zaświeciły oczęta i choć smażyłam je dłuższą chwilę to warto było:)
Ja wykorzystałam 2, 5 kg i poniższy przepis potraktowałam razy dwa. Placki, które robię i lubię, są starte na grubszej tarce i na szczęście mam cudo w postaci maszynki, która pozwala masę ziemniaczaną zrobić w mig. Potem pozostaje "tylko smażenie".
Przystępujemy do działania...
Musimy mieć:
- 1 kg ziemniaków (najwygodniej średniej wielkości)
- 2 jaja
- 2 średnie cebule
- czosnek (opcjonalnie)
- łyżka mąki pszennej
- 1-2 łyżki mąki ziemniaczanej
- sól, pieprz, gałka muszkatołowa
Obrane ziemniaki i cebulę musimy zetrzeć jak wspominałam na grubych oczkach. Dlaczego tak wolę? Takie są mniej gumiaste i zdecydowanie bardziej chrupiące.
Odciskamy sok (będzie podchodził w trakcie smażenia i co jakiś czas dobrze go odlać).
Do startych warzyw dodajemy jaja, mąki, sól, pieprz i gałkę. Dobrze nagrzewamy patelnię i wrzucamy pierwszy placek na gorący tłuszcz. Tu pojawia się pierwsza próba aby ewentualnie doprawić masę.
Placki spożywamy od razu (takie są najlepsze) z dodatkiem gulaszu, sosu pieczarkowego lub po
prostu keczupu:) Ja tym razem ułożyłam je w żaroodpornym naczyniu a następnie umieściłam w rozgrzanym piekarniku. Kiedy wszystkie były już gotowe, całą rodziną zasiedliśmy do stołu...zniknęły za szybko.
Bardzo syty i smaczny obiad!
Smacznego:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz