W tym wypadku mieliśmy (kolejny raz) wielkie szczęście, bo tuż obok mini plaży stał mini domek...co więcej dzieciom do szczęścia potrzeba?
Nam do szczęścia brakowało naprawdę niewiele...a sos, którym poczęstowała Gospodyni sprawił, że nie mogłam przestać o nim myśleć przez tydzień. To nie mogło się skończyć inaczej.
Tym razem do nas wpadli goście, więc korzystając z okazji, przygotowałam coś na kształt sosu ale zamiast migdałów dodałam pestki słonecznika i starałam się otrzymać konsystencję na tyle gęstą aby nadawała do się do smarowania grzanek. Z poniższych składników wyszła naprawdę dobra pasta a jej jedynym minusem była zbyt mała ilość.
Jeśli chcecie się przekonać o czym mówię, zróbcie listę zakupów i przygotujcie blender:)
Potrzebne nam będą:
- uprażone pestki słonecznika (5-6 łyżek)
- 1 upieczona papryka
- 3 ząbki czosnku (pokrojone w kostkę, niekoniecznie drobną)
- 7-8 suszonych pomidorów
- 3-4 dość grube kromki bagietki namoczonej w sosie winegret
- oliwa z oliwek (2-3 łyżki) lub olej z pomidorów suszonych
Zaczynamy od zmiksowania pestek słonecznika, do których stopniowo dodajemy pozostałe składniki. Wszystko dobrze blendujemy i układamy do miski i gotowe.
Pastę można jeść od razu ale można też zostawić w zamkniętym pojemniczku w lodówce...następnego dnia będzie jeszcze lepsza:)