poniedziałek, 21 lipca 2014

Wariacja na temat sosu romesco

Jakiś czas temu odwiedziliśmy w Bielsku znajomych i jak to w czasie wakacji bywa (zwłaszcza kiedy towarzystwo składa się w 3/4 z dzieci), najlepszą opcją jest grill:) Świeże powietrze, przestrzeń a jeśli mamy do czynienia z działką uzbrojoną w piaskownicę, możemy mieć nadzieję, że uda się w miarę spokojnie posiedzieć...
W tym wypadku mieliśmy (kolejny raz) wielkie szczęście, bo tuż obok mini plaży stał mini domek...co więcej dzieciom do szczęścia potrzeba?
Nam do szczęścia brakowało naprawdę niewiele...a sos, którym poczęstowała Gospodyni sprawił, że nie mogłam przestać o nim myśleć przez tydzień. To nie mogło się skończyć inaczej.
Tym razem do nas wpadli goście, więc korzystając z okazji, przygotowałam coś na kształt sosu ale zamiast migdałów dodałam pestki słonecznika i starałam się otrzymać konsystencję na tyle gęstą aby nadawała do się do smarowania grzanek. Z poniższych składników wyszła naprawdę dobra pasta a jej jedynym minusem była zbyt mała ilość.
Jeśli chcecie się przekonać o czym mówię, zróbcie listę zakupów i przygotujcie blender:)


Potrzebne nam będą:

  • uprażone pestki słonecznika (5-6 łyżek)
  • 1 upieczona papryka
  • 3 ząbki czosnku (pokrojone w kostkę, niekoniecznie drobną)
  • 7-8 suszonych pomidorów
  • 3-4 dość grube kromki bagietki namoczonej w sosie winegret
  • oliwa z oliwek (2-3 łyżki) lub olej z pomidorów suszonych


Zaczynamy od zmiksowania pestek słonecznika, do których stopniowo dodajemy pozostałe składniki. Wszystko dobrze blendujemy i układamy do miski i gotowe.
Pastę można jeść od razu ale można też zostawić w zamkniętym pojemniczku w lodówce...następnego dnia będzie jeszcze lepsza:)







piątek, 18 lipca 2014

Jagodowe babeczki czyli muffinki z borówkami

Znam jedną Jagódkę i jest przesłodka:)  Może właśnie dlatego pomyślałam sobie, że to dobry pomysł powitać wracające z wakacji dzieci muffinkami z odrobiną tych leśnych owoców (przy okazji dowiedziałam się, że to kolejny owoc, którego fanką jest Milenka...no ale w sumie już wcześniej widać było, że lubi Jagody:)).
Zabrałam się za szukanie przepisów i zainspirowana kolejną recepturą Nigelli, nieco ją zmieniłam zastępując mąkę kukurydzianą krupczatką i wyszły całkiem sympatyczne babeczki:) Najlepsze oczywiście są jeszcze lekko ciepłe ale (próbowałam) następnego dnia też są całkiem dobre (np. do porannej kawy...lekkie i puszyste:)).
Jak to już z moimi ulubionymi przepisami bywa..jest bardzo proste w przygotowaniu (w sam raz na wizytę gości, którzy dzwonią, że są pobliżu i pytają czy mogą wpaść na kawę;)

Oczywiście musimy mieć wówczas:


  • 100 g borówek
  • 150 g mąki pszennej
  • 100 d mąki krupczatki (Nigella daje tutaj kukurydzianą)
  • 2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
  • 0,5 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 150 g cukru
  • 0,5 szklanki oleju
  • 0,5 szklanki maślanki (może być też jogurt naturalny)
  • 1 jajko
  • foremka do muffinek (12 porcji)


Piekarnik ustawiamy na 200 stopni (bez termoobiegu).
Wiecie jaka jest podstawowa zasada dotycząca najlepszych muffin? W jednej misce mieszamy składniki płynne (jajko, maślanka i olej) a w drugiej sypkie (cała reszta składników). Do sypkich dodajemy płynne i lekko mieszamy widelcem lub trzepaczką (nie warto się zbytnio przykładać, bo grudki w tym wypadku są mile widziane).
Na koniec do masy dodajemy połowę borówek i znowu lekko mieszamy a następnie przekładamy ciasto do wyłożonych papilotkami foremek.
Pozostałą częścią jagód posypujemy wierzch babeczek i wkładamy je do piekarnika na 20 min.
Przed wyciągnięciem sprawdzamy, na wszelki wypadek czy ciasto nie jest surowe (robimy to za pomocą suchej wykałaczki).
Teraz rzecz najtrudniejsza...trzeba poczekać ok 5 min zanim wyciągniemy je z foremek a potem jeszcze chwilkę, żeby się nie rozpadały ale w tym czasie możemy zając się parzeniem kawy:)
Są nieco lepsze od poprzedniego ciasta (tego z malinami i orzechami...to taka mała sugestia dla tych, co mieli pewien niedosyt;).
Smacznego:)




Słodkie jagodowe lato

wtorek, 15 lipca 2014

Kurczak z cukinią we wstążkach czyli coś pysznego

Znalazłam wczoraj cukinie. Na niewielkim poletku mojej mamy pojawiły się dość nieoczekiwanie dwa cukiniowe giganty. Kiedy przyniosłam jednego z nich do domu, położyłam na ociekaczu i okazało się, że ociekacz jest zdecydowanie za mały na takie okazy. Od wczoraj myślałam co by tu z niej zrobić. Jadąc z pracy wymyśliłam sobie placki ale zniechęcała mnie wizja smażenia i wszechobecnego oleju, który pryska na wszystkie strony a do tego już widziałam moją córeczkę, która "cierpliwie" czeka aż skończę robić obiad. Myślałam, myślałam niczym Kubuś Puchatek i...powstała zupa krem z jednej połowy a z drugiej proste i przepyszne (moje subiektywne odczucie) danie.

Jeśli lubicie cukinie, to padniecie z zachwytu a jeśli nie lubicie...to polubicie:P
Obiad załatwiłam naprawdę w kilka minut. Sami zobaczycie.


Potrzebujemy tylko:

  • 2 piersi z kurczaka
  • 3-4 ząbki czosnku
  • 1 średniej wielkości cukinię (lub pół dużej)
  • 200 ml śmietany kremówki
  • sól, pieprz
  • olej do smażenia
  • odrobina startego sera żółtego
  • natka z pietruszki (do ozdoby)




Zaczynamy od wody na makaron. Kiedy ona będzie się gotować, my zajmiemy się kurczakiem i resztą. Teraz w ruch idzie patelnia, olej i czosnek, który należy pokroić w drobną kosteczkę i wrzucić na rozgrzany tłuszcza. Pilnując (cały czas) aby czosnek się nie przypalił, przechodzimy do mięsa. Piersi myjemy, oczyszczamy i kroimy w kostkę a następnie przyprawiamy solą, pieprzem (lub mieszanką typu warzywko) i dorzucamy do lekko zrumienionego czosnku. Wszystko smażymy, co jakiś czas mieszając a w chwilach kiedy nie mieszamy przygotowujemy cukinie. Co tu dużo mówić...kroimy ją jak nam się podoba ale zachęcam do pozostawienia skórki (przynajmniej na połowie cukinii - ze względów czysto estetycznych). Kiedy mięso będzie już białe lub lekko zrumienione, dodajemy przyprawioną cukinie i dusimy wszystko aż do zmięknięcia (nie trwa to długo). Po chwili cukinia i kurczak zaczną puszczać sok - czekamy aby odparował i pod sam koniec dodajemy śmietanę. Doprawiamy do smaku i mamy dodatek do makaronu, który za pewne już jest gotowy:). Teraz już tylko odrobina sera i pietruszki na górę i zajadamy....
Milena nie jest fanem cukinii ale całkiem sprawnie wybierała z talerza makaron:)
Od razu mówię - obiad robiłam pospiesznie...tak samo jak zdjęcia, więc nie są może najbardziej udane ale obiad pierwsza klasa więc nie czekając na powtórkę wrzucam co mam:)





Cukinia 2014 Cukinia 2014

sobota, 12 lipca 2014

Orzeż malina czyli orzechowe ciasto z malinami:)


No dobra, trzeba to powiedzieć. Sezon na truskawki mija i moje ulubione owoce ustępują miejsca innym ulubionym...tak, tak...maliny...ach...
Jak dziś pamiętam moje wakacje wśród malinowych krzaków u Pani, która posiadała ich tyle, że potrzebowała pomocy do zbierania. Wraz z koleżanką z wielką ochotą podejmowałyśmy wyzwani, dzięki któremu wpadało co nieco do skarbonki a przy okazji, w ramach testów, kilka malin się skosztowało...wracając wieczorem do domu, z bólem brzucha, który pojawiał się z nikąd, umawiałyśmy się na kolejne żniwa;)
I takie to były malinowe wakacje. 
Zatem nieco refleksyjnie przystąpiłam do wypieku, intrygującego nie tylko za sprawą malin, które jak się okazuje, bardzo lubią towarzystwo orzechów (a w każdym razie ja lubię je w ich towarzystwie).
Ciasto spełnia wszystkie warunki potrzebne do tego aby stać się ulubionym.
Jest proste, szybkie i pyszne:)

Aby się o tym przekonać, przygotujcie:


  • 2,5 szklanki mąki 
  • 4 jajka
  • 1,5 szklanki cukru
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenie
  • 3,4 szklanki oleju
  • 12 łyżek mleka (ok. 1/3 szklanki)
  • 5-6 łyżek mielonych orzechów włoskich
  • papier do pieczenia
  • forma do pieczenia (25x40 cm)


Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni.
Zaczynamy od jajek i cukru, które ucieramy mikserem aż uzyskamy jasny krem, wtedy dodajemy stopniowo olej (cały czas mieszając) i mleko a następnie mąkę z proszkiem do pieczenia i orzechy. Cisto ma być gęste i ciężkie, wręcz lekko gumowate i mało lejące - wtedy ciasto wyjdzie wysokie i cudownie sypkie z odrobiną malinowej wilgoci. Ciasto wykładamy do formy posmarowanej masłem lub wyłożonej papierem do pieczenia (ja wybrałam tyk razem drugą opcję (lepiej się sprawdza przy ciastach z owocami, które w kontakcie z metalem, nabierają niesympatycznego posmaku).
Forma do piekarnika na ok.30 min. (jeśli macie włączony termoobieg) i na niższym poziomie.
Po wyciągnięciu, studzimy i obsypujemy cukrem pudrem.
Wypiek zdecydowanie przeznaczony dla osób co najmniej lubianych;)




piątek, 11 lipca 2014

Zapiekanka penne z warzywami

W moim rodzinnym domu makaron jadało się od czasu do czasu i najczęściej znajdowało się go w rosole (no ale to był ręcznie robiony, cudownie nieregularny klusek wyrabiany, wałkowany, krojony i suszony przez moją babcię). Teraz to ziemniaki pojawiają się okazjonalnie a makaron godnie zastępuje obiadową bazę. Stało się tak trochę z lenistwa, trochę ze względu na dzieci, które wolą makaron a trochę dlatego, że makaron daje tyle możliwości...wydaje mi się, że więcej niż ziemniaki (może dlatego, że mamy do wyboru różnego rodzaju pasty). Do zapiekanki doskonale nadają się rurki czyli (bardziej profesjonalnie) PENNE:). Wystarczy mieć do tego warzywa, śmietanę...a zresztą, zróbmy po prostu listę składników.

Wystarczy, że macie (składniki na ok 6 porcji lub na dwa dni:)):

  • opakowanie mrożonki (ja lubię mieszankę włoską)
  • 250 g makaronu penne (0,5 opakowania)
  • 3-4 pomidory (mogą być w puszcze ale w sezonie najlepiej wykorzystać świeże)
  • 1 cebula
  • 1-2 ząbki czosnku
  • odrobina oleju do smażenia (2 łyżki)
  • 2 łyżki masła
  • 3 jajka
  • 200 ml śmietany 12%
  • 100 g startego żółtego sera
  • sól, pieprz, zioła prowansalskie


Zaczynamy od makaronu, które należy podgotować w osolonej wodzie wg przepisu na opakowaniu i
odcedzić. W czasie, gdy woda z makaronem bulgocze, rozgrzewamy na patelni olej i wrzucamy warzywa (smażymy wg przepisu na opakowaniu). Warzywa odkładamy do osobnego naczynia a na patelni z łyżką masła, szklimy drobno pokrojoną cebulę i zmiażdżony czosnek, tak aby tylko lekko się zarumieniły. Pomidory trzeba sparzyć, zdjąć skórę i pokroić na kawałki, które dodajemy do cebuli i czosnku i od razu dorzucamy warzywa (chwilę podduszamy). To pierwsza część przygotowania i możemy resztą zostawić na jakieś 40 min przed podaniem (tyle zapiekanka będzie grzać się w piekarniku).

Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni (bez termoobiegu).
Żaroodporną formę smarujemy pozostałym masłem i układamy warstwami: makaron, mieszankę warzywną, makaron, mieszankę....staramy się zakończyć makaronem. Śmietanę mieszamy z jajkami i serem i przyprawiamy solą, pieprzem i ziołami. Teraz wystarczy zalać zapiekankę naszym sosem i umieścić ją w nagrzanym piekarniku na ok 40 min.
Do dekoracji listek bazylii i pozostaje życzyć smacznego...nam smakowało baaaardzo:)





niedziela, 6 lipca 2014

Zupa krem z cukinii

Lubicie cukinie? Znam wiele osób, które jej nie lubią i sama należałam jeszcze niedawno do grupy sceptyków. Całkiem fajnie wygląda, super się kroi ale smak...taki nijaki. Zaczęłyśmy się poznawać i...okazało się, że jest warzywem niebanalnym (choć taka wydawała na początku). Super komponuje się z czosnkiem i innymi warzywami, mięsem a więc stanowi znakomitą bazę, zagęszczacz a czasem jadalne naczynie;)
Tym razem przedstawiam Wam cukinię w wersji kremowej ale obiecuję, że jeszcze zagości wśród przepisów. Inspirowałam się przepisem znalezionym w książce znanego Wam Pana Michela Moran ale później ciocia dodała swoje wskazówki i powstało coś pomiędzy i to coś okazało się być baaaardzo smaczne:)

Obiecuję także, że nie napracujecie się przy tym daniu.
Sprawa (co nie jest niczym zaskakującym, jeśli zaglądacie do mnie czasem) jest super prosta.
Na początek składniki:

  • 3-4 ząbki czosnku
  • 2-3 średniej wielkości cukinie
  • 3-4 ziemniaki (też średnie)
  • łyżka masła
  • 2-3 łyżki śmietany 30%
  • ok. 1 l bulionu (ostatecznie kostka rosołowa)
  • 0,5 łyżeczki tymianku
  • 2 liście laurowe
  • sól (lub przyprawa typu warzywko)
  • pieprz

Warto wcześniej przygotować sobie wywar w warzyw i mięsa, popularnie zwany rosołem. Jeśli nie pomyśleliście o tym wcześniej zastąpcie go bulionem w kostce.
Cukinie myjemy i dzielimy na pół (jedną część obieramy ze skóry, drugą pozostawiamy i wszystkie kroimy w kostkę. Ziemniaki obieramy i także kostkujemy;).
Na patelni podgrzewamy masło i dodajemy czosnek, do którego po chwili dodajemy cukinie i wszystko doprawiamy solą (lub przyprawą typu warzywko). Cukinie z czosnkiem doprowadzamy do miękkości, co jakiś czas mieszając aby nic się nie przypaliło a na koniec dodajemy kostki ziemniaka i jeszcze chwilę podsmażamy całość, którą następnie wrzucamy do przygotowanego bulionu. Wszystko gotujemy ok. 20 minut pod przykryciem na ostrym ogniu razem z tymiankiem i liśćmi laurowymi.
Po tym czasie wyjmujemy liście a pozostałe składniki blendujemy. Teraz już kwestia wykończenia - zupę podgrzewamy już na wolnym ogniu i zabielamy śmietaną.
Dla mnie zupa krem wymaga grzanek...ostatecznie mogą być groszki ptysiowe.
W książce spotkałam się z przepisem zakładającym połączenie zupy z makaronem ale jakoś mi to nie pasuje i osobiście zachęcam do wykorzystanie mniej świeżego chleba na pyszne grzaneczki, które potem można przechowywać w zamkniętym pojemniku.
Pychota:)




sobota, 5 lipca 2014

Kus kus...lekka poKUSA:)

Lato, lato, grillowanie, kiełbaski, szaszłyki....wszystko takie smaczne... i takie ciężkie (mam na myśli ciężar nie tylko właściwy). A za mną kolejny wieczór z tej serii i kolejne testy na żywych organizmach. Wszyscy przeżyli więc śmiało podaję kolejne sprawdzone, kulinarne dania. Tym razem będzie o sałatce, która spełniła rolę lekkiego poczekadła ale także uzupełniła wolne miejsca na talerzu zaraz obok smażonego mięcha.
Składników jest troszkę ale samą sałatkę robi się szybko i przyjemnie a to co lubię w niej najbardziej to kolorystyka i magiczna kasza Kus kus (tu pozwolę sobie pozdrowić pewną miłą osóbkę, która ma coś wspólnego z nazwą kaszy ale tylko z nazwą...choć w sumie też jest nieco magiczna:)) tak czy siak dzięki Tobie Iza pojawia się ta właśnie sałatka - nie znalazłam nigdzie innej kaszy, potrzebnej do Tabulli, o której jeszcze na pewno napiszę). 

A teraz do rzeczy.
Przygotujcie sobie:
  • 1 opakowanie kaszy kus kus
  • 3 średniej wielkości pomidory
  • pęczek natki z pietruszki
  • kilka gałązek mięty
  • 1 dużą, czerwoną cebulę
  • 2 cytryny
  • 3-4 łyżki oliwy z oliwek
  • 20 oliwek (czarnych lub zielonych)
Kaszę przygotowujemy zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Kiedy Kus kus pęcznieje, my możemy przygotować pozostałe składniki. Cebulę kroimy w drobną kostkę, pomidory w kostkę nieco większą a natkę z pietruszki i miętę siekamy. Oliwki kroimy w plasterki (dla wyglądu lepsze będą czarne ale ja wolę smak zielonych więc dałam tylko takie ale następnym razem pomieszam:)).
Kiedy kasz będzie gotowa, rozpulchniamy ją widelcem i dodajemy przygotowaną, pozostałą część składników a na koniec wyciskamy sok z cytryny i łączymy ją z oliwą, doprawiamy i zalewamy całą sałatkę takim właśnie lekkim sosem. 





Najlepsze!

Najsmaczniejszy - ranking stron kulinarnych

kolejne wyzwania

Zapraszam na durszlak

Durszlak.pl

A Wy kochacie gotowanie czy tylko lubicie?:)

Lista Blogów Kulinarnych

Zaglądajcie też na Mikser kulinarny

Mikser Kulinarny - przepisy kulinarne i wyszukiwarka przepisów