Nie martwcie się, ten blog jest po to aby bardziej precyzyjnie opisywać poszczególne etapy działania, nie wspominając o ilości składników. Oczywiście nie można zignorować swojego smaku i ostatecznie kierujcie się nim, co jakiś czas próbując np. krem.
Zacznijmy zatem od składników:
Na biszkopt (mogą być też gotowe, okrągłe biszkopty a wtedy piekarnik nie będzie potrzebny:
- 4 jaja
- 4 łyżki cukru
- 2 łyżki mąki pszennej
- 2 łyżki mąki ziemniaczanej
Na krem i mus
- 0,5 kg sera trzykrotnie mielonego (ja skorzystałam z wiaderka
- 250 g serka mascarpone
- 300 ml śmietany 30%
- 5-6 łyżek cukru pudru (tu wiele zależy od Waszego smaku).
- opakowanie śmietan fix
- 0,5 kg truskawek (nie muszą być świeże)
- ok. szklanki borówek amerykańskich
- 2 galaretki truskawkowe
tortownica lub brytfanka o wymiarach 25x20
Piekarnik nagrzewamy na 180 stopni.
Przygotowujemy galaretki ale UWAGA! - w połowie zalecanej wody.
Zaczynamy od biszkopta. To naprawdę najprostsze ciasto na świecie. Jajka ucieramy z cukrem i do mocno kremowego miksu dodajemy stopniowo mąki, cały czas mieszając..i już. Potem wkładamy ciasto (oczywiście w brytfance, najlepiej wyłożonej wcześniej papierem do pieczenia) do rozgrzanego piekarnika, na ok. 30 min. Po wyjęciu, upuszczamy ciasto z wysokości ok. 50 cm dla pewności, że nam nie opadnie i odstawiamy do ostygnięcia.
Pierwszą część, tę z udziałem piekarnika możemy zrobić rano. Resztę możemy zrobić po południu i na rano ciasto będzie gotowe:).
Zaczynamy od ubicia śmietany. Kiedy już będzie prawie gotowa, dodajemy cukier i dalej mieszamy a na koniec, po łyżce ( cały czas miksując na wolnych obrotach) dodajemy schłodzone wcześniej sery.
Przed wyłożeniem kremu na biszkopt dosypujemy do niego borówki, które lekko mieszamy tym razem łyżką a następnie wszystko wędruje na spód ciasta. Tortownicę wkładamy do lodówki i zabieramy się za robienie galaretkowego musu.
I to już kolejny raz mała dygresja filmowa...a właściwie serialowa...ale to tylko na zdjęciu wygląda lekko masakrycznie a przecież truskawki to boski smak:) zwłaszcza takie zblendowane z cukrem (dodałam niewiele, bo łyżkę cukru pudru - pamiętajcie, że galaretka już sama w sobie jest słodka). Truskawkową papkę dodajemy do galaretki i czekamy aż lekko stężeje a następnie MUSOWO wykładamy na serowy krem i pozostawiamy w chłodzie do rana...mówię Wam...warto poczekać:) Zresztą dla niecierpliwych (należę czasem do nich) polecam odłożyć sobie odrobinę do miseczki na wieczór i pod pretekstem testowania, można się delektować...a że od testowania podobno się nie tyje...:P
I to już kolejny raz mała dygresja filmowa...a właściwie serialowa...ale to tylko na zdjęciu wygląda lekko masakrycznie a przecież truskawki to boski smak:) zwłaszcza takie zblendowane z cukrem (dodałam niewiele, bo łyżkę cukru pudru - pamiętajcie, że galaretka już sama w sobie jest słodka). Truskawkową papkę dodajemy do galaretki i czekamy aż lekko stężeje a następnie MUSOWO wykładamy na serowy krem i pozostawiamy w chłodzie do rana...mówię Wam...warto poczekać:) Zresztą dla niecierpliwych (należę czasem do nich) polecam odłożyć sobie odrobinę do miseczki na wieczór i pod pretekstem testowania, można się delektować...a że od testowania podobno się nie tyje...:P
Mmm, wygląda cudnie :) Jestem pewna, że smakował bajecznie :)
OdpowiedzUsuń