Po dłuższej przerwie, na specjalne zamówienie pewnej zaprzyjaźnionej Madzi zrobiłam ciasto, które zachwyca podniebienia absolutnie wszystkich, którzy zostają nim poczęstowani. Sama Magdalena jest dość wybredna jeśli chodzi i jedzenie co znacząco podnosi wartość tego deseru. To numer jeden w moim domu a przerwę od "czekoladowej chmury" mieliśmy tylko dlatego, że przez pewien czas robiłam w kółko właśnie to ciasto i chcieliśmy zatęsknić. Oj...uwielbiam takie powroty (zresztą dotyczy to nie tylko jedzenia;P)
Przepis znalazłam wśród propozycji jednej z moich ulubionych kucharek:) Nigella co prawda dodaje nieco inny alkohol i skórkę pomarańczową, którą sobie w tym wypadku odpuściłam ale zdjęcie w jej książce wywołało nadprodukcję ślinianek więc musiałam spróbować i chmura pozostała u nas na stałe.
Jeśli lubicie czekoladę oszalejecie na jego punkcie.
Najpierw przygotujcie kilka składników niezbędnych do stworzenia tego cuda.
Sprawa jest bardzo prosta.
- 250 g ciemniej czekolady (ja wybieram do tego ciasta wyrób Wedla - moim zdaniem doskonale spełnia swoje zadanie)
- 125 g masła
- 175 g cukru
- 6 jaj
- 4-5 łyżek Ballantinesa (lub innego alkoholu, może być też nalewka).
- 500 ml śmietany 30%
- cukier waniliowy
- żel fix
- 2 łyżki żelatyny
- odrobinę kakao do posypania
- liście mięty do dekoracji
Piekarnik ustawiamy na 180 stopni.
Na początek rozpuszczamy czekoladę z masłem(ja robię to w mikrofali). Wszystko jeszcze mocno ciepłe mieszamy i odstawiamy do ostudzenia. Do tak przygotowanej masy dodaję 4-5 łyżek alkoholu .
Czas na jajka.
2 całe wbijam do jednej misy a pozostałe dzielę na żółtka, które dodaje do 2 pozostałych jaj. Białka wbijam do osobnego naczynia. Aby ułatwić sobie zadanie zaczynamy od ubijania piany (do tego potrzebujemy czystych widełek miksera.
2 całe wbijam do jednej misy a pozostałe dzielę na żółtka, które dodaje do 2 pozostałych jaj. Białka wbijam do osobnego naczynia. Aby ułatwić sobie zadanie zaczynamy od ubijania piany (do tego potrzebujemy czystych widełek miksera.
Kiedy już mamy białą, puszystą pianę, uzupełniamy ją 100 g cukru.
Pozostałą część cukru wędruje do żółtek z białkami. Ubijamy je tak aby uzyskać kremową, prawie białą konsystencję.
Teraz ostudzoną, czekoladową masę,
powoli wlewamy do jajecznego kremu cały czas mieszając (na najmniejszych obrotach). Kiedy już obydwie masy ładnie się połączą, możemy odstawić mikser. Pianę z białek dodajemy do czekolady i jajek i teraz już łyżką delikatnie mieszamy.
powoli wlewamy do jajecznego kremu cały czas mieszając (na najmniejszych obrotach). Kiedy już obydwie masy ładnie się połączą, możemy odstawić mikser. Pianę z białek dodajemy do czekolady i jajek i teraz już łyżką delikatnie mieszamy.
To już prawie koniec. Masę przekładamy do tortownicy (dużej) wyłożonej papierem do pieczenia lub podsypanej bułką tartą. Wszystko umieszczamy w piekarniku na ok 35-40 min.
Podkład studzimy aby uzupełnić go puszystą, ubitą śmietaną. Pamiętajcie aby dobrze schłodzić kremówkę zanim zaczniecie ją ubijać. Przygotujcie też żelatynę, którą należy rozpuścić w gorącej wodzie i ostudzić.
To już bardzo, bardzo prosta czynność. Śmietanę ubijamy najpierw bez żadnych dodatków. Kiedy zauważymy już, że robi się gęsta i puszysta, dodajemy cukier wanilinowy (ja wykorzystałam jedno opakowanie ale możecie sobie dosłodzić jeśli uznacie, że to mało). Na koniec dodajemy opakowanie śmietan fix i dobrze wystudzoną ale nadal płynną żelatynę. Całość wykładamy na czekoladowy spód i lekko obsypujemy kakaowym proszkiem...Ciasto najlepsze jest świeże (a na pewno z świeżo ubitą śmietaną).
To rodzaj deseru, który nie wie co to znaczy zbyt długo leżeć w lodówce;)
To rodzaj deseru, który nie wie co to znaczy zbyt długo leżeć w lodówce;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz