Jak szaleć, to szaleć. Tym razem wpadłam w maliny... i to dosyć dosłownie:) Do tego czekolada, szczypta kawy i moje ulubione składniki znów pieszczą podniebienie...głównie mojego męża;) Ale podkradłam kilka kawałków pod nieuwagę aby podzielić się dobrodziejstwem, co spotkało się z opiniami wypowiadanymi jeszcze w trakcie jedzenia. Nie wszystko zrozumiałam ale gestykulacja i wyraz twarzy wskazywały raczej, że to pozytywne reakcje. Jak najlepiej opisać to ciasto? To taka lepsza wersja murzynka (bardziej wilgotna). Prawdziwie czekoladowe ciacho a wszystko prosto i szybko i pachnąco...to lubię.
No to zaczynamy.
Składniki:
- 1 kostka masła
- 100 g gorzkiej czekolady
- 100 g mlecznej czekolady
- 0,5 szklanki wody
- 1,5 szklanki mąki pszennej
- 0,5 szklanki cukru
- 3 łyżki kakao
- 1-2 łyżki kawy rozpuszczalnej
- 4 łyżki jogurtu naturalnego
- 3 jajka
- 1 szklanka malin (albo ile wlezie na wierzch ciasta;))
Na polewę:
- 50 g gorzkiej czekolady
- 2 łyżki masła
- 3-4 łyżki wody
- 1 łyżka cukru
- 1 łyżka kakao
Zaczynamy od roztopienia masła razem z czekoladami i wodą. Kiedy czekoladowa masa będzie się studzić przygotujemy składniki sypkie (mąkę, cukier, kakao, kawę) i wymieszane zostawiamy w osobnym naczyniu. Jajka wbijamy jeszcze innego naczynia, mieszamy je z jogurtem a kiedy czekolady będą już wystarczająco chłodne (to ważne ze względu na jajka i jogurt, które nam się zetną jeśli będzie zbyt ciepło i będziemy mieli
czekoladową jajecznicę). Łączymy dosyć dokładnie składniki mokre a następnie dodajemy je do wcześniej przygotowanych, suchych składników i mieszamy mikserem niecałą minutę.
Ciasto wylewamy na wysmarowaną masłem formę lub tortownicę a na wierzch układamy maliny może być ich duuuuużo (doskonale komponują się z czekoladą w tym wydaniu a potem dodamy jeszcze polewę;P).
Ciasto wędruje do piekarnika na ok. 30-40 min (najlepiej sprawdzić wykałaczką czy jest suche w środku).
Ostatnia faza przygotowań to polewa do której wykorzystujemy podane wyżej składniki, umieszczając je w rondelku i podgrzewając na małym "ogniu" cały czas mieszając. Lekko ostudzoną polewę wylewamy ja ciasto a to co wyda nam się nadmiarem...cóż...nam też się coś należy (taka premia;))
Prawda, że proste?
Inspirowałam się przepisem z książki Kuchnia Filmowa Pauliny Wnuk ale troszkę pozmieniałam:)
Oniemiałem *.*
OdpowiedzUsuńnie powiem, że mnie to nie cieszy:)
OdpowiedzUsuńTakie obłędnie czekoladowe musiało smakować bosko :)
OdpowiedzUsuń